30 maja 2016

Salezjański piesek Grigio


Salezjanin Krzysztof Słapczyński z Lądu przysłał  mi skan włoskiego czasopisma, zawierającego artykuł  „o naszym salezjańskim piesku Grigio”. Dziękuję bardzo. Mam do moich Czytelników prośbę. Może ktoś podjąłby trud przetłumaczenia tego tekstu na język polski z języka włoskiego? Być może takie przekład istnieje. Tego nie wiem.










29 maja 2016

Druga niedziela w nowym miejscu (foto minigaleria)


Druga niedziela w nowym miejscu (foto minigaleria):







Foto: Mirosław Antoni Glazik (M.A.G.)



OTO NASZE PSIAKI: 
1.            Borys,
2.            Czaruś ,
3.            Elziczka,
4.            Pysia,
5.           Reksio (zwany przez nas „Wiewiórkiem)
6.            Sabina,
7.            Zoja.




27 maja 2016

Muszę być jak wilk




Muszę być jak wilk. Obudziło mnie szczekanie suni Sabiny. Głośne, wyjące. Po chwili przed wejściem do domu zawarczała ostrzegawczo sunia Zoja. Wstałem po cicho i, nie zapalając światła, wyjrzałem zza lekko uchylonej zasłony przez okno. Dog Borys stał pod wierzbą i tylko jego wielka, królewska głowa wystawała spod falujących gałęzi tego polskiego, teraz niepłaczącego, lecz spokojnie szumiącego drzewa. Potem poszedłem do kuchni. Wyłączyłem niezbyt głośno grające radio. Muszę słyszeć noc, być jak wilk. Czujny, nieufny, działający instynktownie i mądrze. 
Z wnętrza domu wyczuwałem każdego z siedmiu naszych czworonogów. Więź stadna.  Małgosia śpi spokojnie. Czaruś słodko drzemie na kanapie. Ubieram się i wychodzę na podwórko. Jasno świeci księżyc, a pomiędzy jasno złotymi gwiazdami barwnie świecą trzy dyżurujące w powietrzu drony. Natura i technika. Jestem przewodnikiem stada teraz siedmiu psiaków i skomputeryzowanym pisarzem. Natura i kultura. Przed wejściem, witają mnie trzy pyski. To dyżurująca trójka – Borys, Sabina i Zoja – wsparta przez poszczekującego ze swego boksu naszego nowego pieska Reksia. Chodzę razem z nimi po podwórku. Zoja jest przy mnie cały czas, jak na owczarka niemieckiego przystało, idzie przy mojej lewej nodze; Borys po mojej prawej stronie; a Sabina przede mną raźnie kroczy, od czasu do czasu odwraca się, zagląda mi w oczy i prosi o pogłaskanie po głowie. 

Jest ciepło. Okolica się wyciszyła, skończyły się weekendowe imprezy w remizach i domach prywatnych. Po polach przemykają, poszukujące świeżego jedzenia, sarny i zające. Około godziny tak wspólne dyżurujemy. Potem wracam do mieszkania, podgrzewam lekko wodę przegotowaną  w czajniku. Zaczyna świtać. Włączam komputer i zaczynam, snuć moją gawędę. Gawędę jak nasze psy i ….