18 marca 2021

To było moje przejście. Ja Pysia wam to mówię (opowieść 10 – To było moje przejście!)

 

Czułam, że to BĘDZIE DZIŚ. Bolało mnie. Gdzie, sama nie wiem gdzie. Moje tylne łapy słabe. Trudno mi chodzić. Pan i Pani wychodzą ze mną, Podtrzymują mnie. Chcę żyć… Jednak coraz mniej mam siły na to. Kocham Pana, Panią i  sunię Lenkę, i Czekladowego Czarusia, i całą naszą sforę. Wybaczam suniom: Sebi i Zojce, że mnie zaatakowały. I suni Elziczce, że do nich dołączała… 

Czaruś i Borys mnie zawsze  bronili. To było dawno! Szybko mnie podleczono i do zdrowia

 wróciłam. Nie mam do Was żalu, bo było fajnie, kiedy razem biegaliśmy! Cała nasza sfora! Dziś 

dopadła mnie starość.

Tym razem nikt mi nie może pomóc… Gdzieś jedziemy, trzymam głowę przy nodze Pana … Jest mi dobrze… Chcę zasnąć. Wiem, że kiedy się obudzę będę znowu z wami… Inaczej… Pan patrzy mi w oczy! Czuję jego zapach wokół mnie. I ciepło jego dłoni na mojej głowie. Potem nastała ciemność.

Obudziła mnie Światłość. To był Pan Bóg. Stworzyciel Wszystkiego.

- Pysiuniu! Podejdź tu do mnie! – rzecze.

Teraz Pan Bóg głaszcze mnie po głowie:

- Jesteś ze mną! Pysiuniu! Wyglądasz jak żywa! Będziesz tu z nami szczęśliwa. Patrz na rajskie łąki. Tam biega dog Borys, i sunia Sonia,  i są koty twego pana: Norek i Rysio! Będzie Ci tu z nami dobrze!

 Ja Pana Boga cichutko  proszę:

- Panie Boże! Pozwól mi służyć Tobie! Być przy Tobie! Jednakże pozwól, błagam i proszę, jeśli zechcesz, patrzeć, widzieć i czuwać tam, gdzie był mój dom w Szczutkowie…

Ps. Gdy napisałem te słowa, szukając zdjęć żywej Pysiuni, znalazłem film z nią nagrany 26 stycznia 2021 roku… Zamieszczę na kanale youtube, czyli serdecznie zapraszam do obejrzenia wideovlogu pt. Trzeba przeżyć. Kwadrans z Magiem (1) –  Mirosław Antoni Glazik (M.A.G.) komentuje: Nasz sunia Pysia wraca do zdrowia i wchodzi do domu.             

Adres internetowy:

https://www.youtube.com/watch?v=PFYboQBENbA&feature=youtu.be

MagKwadrans

 


3 marca 2021

Niskie chmury i mgła a nasze i psów samopoczucie

 

Radioaktywny pierwiastek w powietrzu nad Polską i nad Europą? Niestety, tak! Wczoraj pisałem na tym blogu o dziwnym zjawisku na niebie Kujawami. Ponadto zamieściłem dwie spośród kilku fotografii, które wykonałem moim aparatem fotograficznym Sony. (foto A i B 2 03 2021). Okazało się, że moje obawy nie były bezpodstawne, bo dziś wieczorem znalazłem w Internecie ważną informację pt. „Radioaktywny pierwiastek w powietrzu nad Europą”


2 marca 2021

Wieczorne karmienie psów i kur a dziwne zjawiska na niebie

    Niebo. Dziwne zjawiska na Kujawach. 2 03 2021. Foto A: Mirosław Antoni Glazik (M.A.G.)             

Niebo. Dziwne zjawiska na Kujawach. 2 03 2021. Foto B: Mirosław Antoni Glazik (M.A.G.)  

 

Czy to, co dzisiaj zobaczyłem podczas wieczornego (około godziny 18: 00) sprzątania podwórka i przygotowań się do wieczornego karmienia psów i bezpiecznego zamknięcia kur na noc w sprzątniętym i sprawdzonym kurniku, mogą być smugi chemiczne, chemtrails?  (pol. „chemiczne ślady”; termin chemtrails jest skrótem od chemical trails i grą słów na contrails). Wiem, że istnieje w Internecie teoria spiskowa zakładająca, że smuga kondensacyjna powstająca za lecącym samolotem jest – zawsze bądź tylko w niektórych przypadkach – wytworem mającym utajony cel, wywoływany dystrybucją na wielkich obszarach dużych ilości substancji, które mogą być szkodliwe dla organizmów żywych. Różne środowiska naukowe i rządowe zaprzeczają tej tezie i jest ona uznawana za teorię spiskową.


26 lutego 2021

Życie na dziesięć psiaków oraz imieniny Mirosława i nie tylko …

 


Cytat dnia:

Imię Mirosław jest przykładem staropolskiego, złożonego, osobowego imienia dwuczłonowego, które jest reliktem pogańskich imion używanych we wczesnym średniowieczu przez Słowian. Składa się z członów Miro- (ps. *mirъ „pokój”, stpol. mir, mier - „pokój, bezpieczeństwo, przyjaźń”) oraz -sław („sława”).


Życie na: 10 psiaków, 17 kur i 2 koguty,  tak się ubogaciło nasze życie.  Do tego trzeba dodać chmary wróbli, wznoszące się na przestrzenią podwórka i obsiadujące nasze drzewka. Czyhającego za dachami stodoły i wierzchołkami pobliskich drzew jastrzębia oraz nielicznych na szczęście myszy, przemykających pomiędzy pomieszczeniami, być zniknąć nam i naszym psom z oczu…. Codzienna walka z wdziorajacymi się do gospodarstwa szczurami, licząceymi na resztki pozywania po karmi dla kur i naszych psów...

 Dziś od rana zastanawiam się nad moim prywatnym znaczeniem czasownika „żyć”. Co to znaczy dla mnie żyć? Na pewno nie chodzi tylko  o czerpanie z egzystencji różnych przyjemności. Uważam, że staranie o to, by mieć dobre życie nie jest celem samym w sobie, choć niewątpliwie zasady myślenia mądrościowego wskazuję je jako główny naszej ziemskiej wędrówki cel, do którego należy dążyć. To pokusa, której należy się przeciwstawić na rzecz „dawania świadectwa” – świadectwa wartościom, które stworzyły i usensowniają naszą Polską  kulturę i łacińską cywilizację.

Imieniny czy nie – obowiązki gospodarza i przewodnika stada trzeba wykonywać. Karmienie naszych podopiecznych jest miłym obowiązkiem. Rano rzucam ziarno ptakom i wymieniam im wodę, sprzątam wybieg i kurnik. Wieczorem karmimy (ja i Małgosia) nasze psiaki, wymieniam je sprawiedliwie  kolejności alfabetycznej. Są to:

 

1.     Czaruś

2.     Elziczka

3.     Lena

4.     Mikusia

5.     Pysia

6.     Reksio

7.     Rufus

8.     Sabina

9.     Timuś

10.  Zoja.

Udało nam się w ubiegłym roku odgrodzić wejście do domu, by nasze psiaki miały więcej swobody poruszania się, ale przede wszystkim przygotować wybieg dla kur i na nowo uruchomić kurnik… Te małe, ale bardzo potrzebne inwestycje w odgrodzenia niezmiernie nam ułatwiają koegzystencję z naszymi dziesięcioma psiakami. Dzięki Bogu!

Noc była ciepła i spowita jasnością księżycową. Niebo lekko zachmurzone i tylko gdzieniegdzie przebłyskiwały pomiędzy chmurkami nieliczne gwiazdy, lecz księżyc nie znikał z zimowego jeszcze nieba. W dzień mamy wilgotne, kujawskie powietrze, wiatr ucichł i tylko lekko i litościwie owiewa nam czoła i skronie.  Za łąkami słychać od czasu do czasu klangor przelatujących nad Kujawami dzikich gęsi.

Życzę Państwu dobrego dnia!



28 stycznia 2021

Patelnia słonecznika albo glosa do interpretacji wiersza M. A. Glazika Lis

 


Dzisiaj napisała do mnie Pani Irina (Skype) o wierszu „Lis” i jego interpretacji. Znana mi i bardzo sympatyczna Czytelniczka tego  mojego  blogu pn.  Gawęda jak nasze psy i koty, to Rosjanka mieszkająca od niedawna w Gdańsku (Serdeczne pozdrowienia dla Męża i Córki!). Odniosła się do mojego wtorkowego  spotu z dnia 26 stycznia 2021 pt. „Lis” w oczach maturzysty, czyli nowa interpretacja wiersza…,  następującymi słowy: „Wszystko mi się podobało, ale „stopionej na patelni słonecznika" – coś nie pasuje do dużego obrazu. Przepraszam za krytykę.” Wywiązała się krótka, ale merytoryczna dyskusja. Szkoda, że nie na tym blogu. Można by te uwagi tu zamieścić. Okazały się odkrywcze i inspirujące!!! Nakłoniły mnie one do podjęcia próby kontynuowania analizy i interpretacji „Lisa”. Oto moje dalsze propozycje:

Bohater wiersza, czyli chłopiec, ma ambiwalentną osobowość czy charakter, a  ten fakt odkrywa i symbolizuje jego wybór słonecznika z licznych kwiatów i warzyw w ogrodzie. (Kwiat ten ma dwa znaczenia. Z jednej strony oznacza dumę, pychę i niewdzięczność, a z drugiej szczęście, zabawę i ciepło. Osoba wręczająca bukiet słoneczników po prostu mówi: "Lubię cię".) Chłopiec na początku podświadomie kieruje do lisa niewidzialny komunikat czy przekaz: „Lubię cię! chętnie bym się z Tobą pobawił, bo brakuje mi  szczęścia, zabawy i ciepła….”

Przyjrzyjmy się metaforze:

„..sto mil od brzegu do brzegu ogrodu
brodziłem w piasku szukając gwiazdy
stopionej na patelni słonecznika…”

Wyjaśnić nieco tę skomplikowaną i rozbudowaną metaforę może opozycja kategorii przestrzeni: otwartej i zamkniętej, małej i wielkiej, skończonej i nieskończonej. Ciąg rzeczowników: brzeg, ogród, piasku, gwiazdy, patelnia, słonecznik odwouje się da natury, ale patelnia już mieści się w zupełnie innym ciągu semantycznym.

 Powoli odsłaniają się ukryte przed ludźmi i światem kulisy życia rodzinnego, trudne tajemnice domowego ogniska (symbolizuje je patelnia). Narzędzie do gotownia, ale i do samoobrony kobiety przed domową agresją, Oczywiście, ani chłopiec, ani student nie uświadamiają sobie tego, odkrywa(my) je dopiero dziś. Błogosławiony dar eksplikacji, hermeneutycznego zgłębiania tekstów kultury.

26 stycznia 2021

„Lis” w oczach maturzysty, czyli nowa interpretacja wiersza…

 

Kilka dni temu skontaktował się ze mną pewien Maturzysta (bardzo zdolny Cudzoziemiec i uczeń polskiego liceum), który w ramach przygotowań do egzaminu maturalnego z języka polskiego otrzymał temat:

Temat 2. Zinterpretuj podany utwór. Postaw tezę interpretacyjną i ją uzasadnij. Twoja praca powinna liczyć co najmniej 250 słów.

Uczeń poprosił o to, by sam mógł wybrać sobie tekst, a otrzymawszy zgodę nauczyciela, postanowił wybrać wiersz należący do polskiej poezji współczesnej. W Internecie znalazł właśnie mój wiersz pt. Lis. Zatem zdecydował się poddać analizie utwór – O mój Boże! – Mirosława Antoniego Glazik (M.A.G.) Lis. Aby się upewnić, czy trafnie interpretuje ten liryk, skontaktował się ze mną za pomocą Internetu. Efektem dwóch naszych konwersacji jest poniższa praca. Pomyślałem, że jej lektura może pomóc innym uczniom, przygotowującym się do egzaminów z języka polskiego, zarówno Polakom, jak i cudzoziemcom, napisać analizę i interpretację tekstu poetyckiego. Postanowiłem opublikować tę próbę interpretacji tego krótkiego dzieła literackiego bez podanie nazwiska jej autora, licząc na Państwa krytyczne uwagi czy eksplikacyjne sugestie. Oto tekst tej pracy:

 

Temat 2. Zinterpretuj podany utwór. Postaw tezę interpretacyjną i ją uzasadnij. Twoja praca powinna liczyć co najmniej 250 słów.

 

Autor wiersza Lis, czyli Mirosław Antoni Glazik (M.A.G.), utożsamia się z podmiotem lirycznym swojego utworu. Po przeczytaniu tego dzieła literackiego postanowiłem sformułować tezę interpretacyjną: Opis sytuacji lirycznej służy ukazaniu pierwszego doświadczenia dziecka, związanego z uświadomieniem sobie istnienia śmierci, która zabija nie tylko zwierzęta, ale może pozbawić życia człowieka. Uważam, że ze względu na temat możemy zaliczyć ten utwór do liryki opisowej, ale jest to zarazem utwór refleksyjno-filozoficzny, poruszający temat eschatologiczny. Moim zdaniem, to jest poezja metafizyczna.

Miałem okazję przeprowadzić rozmowę z Pisarzem za pomocą połączenia internetowego i porozmawiać o tym interesującym mnie liryku. Dowiedziałem się, że Lis powstał w czasie uniwersyteckich studiów poety. Pochodzi on z tomu wierszy Mirosława Glazika opublikowanego w 1988 r. pt. Wieczory prowincjonalne (DKTK Włocławek 1986; z powodu ingerencji cenzury tomik ukazał się w księgarniach dopiero w grudniu 1988 r.). Ponadto odnalazłem ten wiersz na blogu pisarza pn. Gawęda jak nasze psy i koty (spot: 25 stycznia 2015 r.). Może to świadczyć o tym, że utwór ten jest szczególnie ważny dla autora, którego fascynuje bez wątpienia niezwykłe zwierzę, występujące na półkuli północnej, w części Azji, w Europie, Ameryce Północnej i północnej Afryce. W XIX wieku lisy zostały wprowadzone do Australii, gdzie są obecnie jednymi z największych szkodników (gatunek inwazyjny). W Wikipedii czytamy: „Lis – nazwa zwyczajowa oznaczająca drapieżnego ssaka z rodzaju Vulpes, najczęściej stosowana w odniesieniu do gatunku Vulpes vulpes (w języku polskim zwanego lisem pospolitym, lisem rudym lub po prostu lisem …”).

Miejscem akcji utworu Mirosława Glazika, moim zdaniem, jest wieś. Wydarzenia rozgrywają się wieczorem. Na początku emocje bohatera lirycznego są pozytywne. Nagle dostrzega lisa, który wychodzi ze zmierzchu. Najpierw, możemy widzieć tylko głowę zwierzęcia, reszta ciała lisa pozostaje w ciemności. Naszego bohatera, czyli kilkuletniego chłopca, patrzącego samotnie na ogród późnym wieczorem, śmieszy i pociesza pyszczek lisa. Po chwili bohater liryczny zrozumiał, że coś złego dzieje się z lisem, bo w tyle pozostają mu nogi, a także bardzo ciąży mu ogon. Zwierzak najpierw zatrzymał się, a następnie położył się na sinej trawie. Widzimy, jak stopniowo oczy lisa wchłaniane są przez piasek. Zwierzę jest albo bardzo chore, albo zranione, albo po prostu stare – tego dokładnie nie wiemy. W tym momencie bohatera lirycznego ogarniają emocje tak negatywne (niepokój, lęk, poczucie osamotnienia), że on po prostu zdrętwiał. Później pojawiają się jelenie (obserwujący je chłopiec widzi je oczyma wyobraźni: poroża zwierząt kojarzą się mu z pochodniami, jakie dawniej nieśli ludzie podczas uroczystości żałobnych). Zwierzęta maszerują stadnie, oddają umierającemu lisowi honory i zapowiadają, że będą roznosić wieści o nim i czcić jego pamięć. Widzimy, że on nie był im obojętny. Cała natura przeżywa śmierć tego zwierzęcia, również chłopiec, obserwujący agonię lisa, przyłącza się do tego przeżycia po raz pierwszy w swoim życiu. To jego pierwsze doświadczenie okrucieństwa Śmierci, dlatego tak bardzo wbiło mu się w pamięć, że po latach dorosły już obserwator przyrody utrwali je w swoim wierszu.

W tym tragicznym momencie mały chłopiec (kilkuletni zaledwie) po raz pierwszy zrozumiał, „że mogę nie być”, czyli on pierwszy raz zaczyna rozmyślać nad sensem życia i nad śmiercią. Na tym przykładzie malec zrozumiał, że tak samo jak lis i on również pewnego dnia, po prostu przestanie być na tym świecie. To jest bolesne i trudne doświadczenie każdego czującego i myślącego człowieka.

Podczas pierwszego czytania utworu dochodzimy do wniosku, że to jest zwyczajny opis odserowanego zdarzenia, jednak bardziej wnikliwa analiza tej sytuacji lirycznej prowadzi nas do zgoła innych wniosków. Pod prostotą formy kryje się bogactwo emocji, które nabierają charakteru przeżycia metafizycznego. Umierające zwierzątko pobudza wyobraźnię chłopca, który po latach przeżyje to bolesne doświadczenie jeszcze raz już jako student uniwersytetu, zgłębiający na filologii polskiej tajemnice literatury, filozofii i poznający życie we wspólnocie akademickiej.

Żeby podtwierdzić moją tezę interpretacyjną, wskażę na występujące w tekście bardzo wyraziste środki stylistyczne. Zwracają uwagę oryginalne metafory takie, jak: nietoperze skrzydłami snuły ciemność,  mokry ciemnością; brodziłem w piasku szukając gwiazdy, stopionej na patelni słonecznika; pod lasem szły jelenie z pochodniami rogów, słyszałem szelest każdego listka brzozy. Metafory łączą w sobie elementy realistyczne (nietoperze, księżyc, chruśniak, pyszczek, gwiazdy, patelnia, słonecznik, rogi, listki brzozy) z elementami fantazji chłopca (obraz umierającego lisa przekształca się w symboliczny pogrzeb, w którym w wyobraźni chłopca uczestniczy cała natura ludzka i kultura (pochodnie, szloch, bunt, konsternacja). Czy lis, liryczny bohater tytułowy, poddany został personalizacji? Raczej autor stara się ukazać zwierzaka w sposób realistyczny. Uosobieniu uległ natomiast księżyc (blady księżyc na chruśniaku oparł głowę), będący w tym tekście niemym świadkiem tragicznej sytuacji. Ważną rolę odgrywa natomiast inicjalne porównanie, z rozpoczynającym je czasownikiem: pamiętam (pamiętam jak dzisiaj). Potem następuje wyliczenie zachowań lisa:

wyszedł mokry ciemnością
ogonem płoszył pyłek kwiatów
pyszczkiem śmieszył oczy

Doświadczenie śmierci ogarnia cały kosmos. Przestrzeń małego ogrodu rozrasta się (sto mil od brzegu do brzegu ogrodu) zmierza ku nieskończoności. W ten sposób doświadczenie przestrzeni łączy się z doświadczeniem czasu; ograniczony czas ludzkiego życia staje się nieograniczonym czasem wiecznym. Mały bohater liryczny, gdy obserwował to tragiczne zdarzenie, nie uświadamiał sobie tego w pełni, jednak nałożenie perspektywy widzenia chłopca na perspektywę patrzenia na świat studenta przyczynia się – według mnie – do oryginalnej wieloznaczności tego dzieła literackiego.

Dzięki życzliwości Autora wiersza mogłem zbliżyć się do tajemnicy, jaką ukrywa w sobie liryk pod tytułem Lis. W ten sposób zrozumiałem, że w tym wierszu nakładają się na siebie dwa obrazy: wizerunek realnego poety i fikcyjnego podmiotu lirycznego (dziecka i studenta). To zdarzenie tych obrazów i punktów widzenia śwata powoliło mi przybliżyć się do fascynującego świata tego utworu. Wykorzystanie moich refleksji i komentarzy autora zwiększa wiarygodność mojego odczytania twórczości mieszkającego na Kujawach (w Kowalu) polskiego poety.

Koniec wierszu jest nacechowany negatywnymi emocjami, autor jest przerażony i w rozpaczy, że wszystko może się tak szybko, w jednym momencie, skończyć. Ten niezwykły wiersz daje nam możliwość zastanowienia się nad sensem życia i nad przemijającym czasem. Są rzeczy, których nie można kupić za żadne pieniądze. Są oni największymi wartościami w życiu każdego z nas. Każde życie trzeba chronić, bo jest darem Boga i tylko On wie, ile czasu będziemy żyć na tym świecie. Dla człowieka życie i śmierć pozostają ciągle tajemnicami.

Mirosław Antoni Glazik (M.A.G.) 


 LIS

Pani Joannie Schabowej

pamiętam jak dzisiaj
nietoperze skrzydłami snuły ciemność
blady księżyc na chruśniaku oparł głowę
wyszedł mokry ciemnością
ogonem płoszył pyłek kwiatów
pyszczkiem śmieszył oczy
jakże się ucieszyłem
sto mil od brzegu do brzegu ogrodu
brodziłem w piasku szukając gwiazdy
stopionej na patelni słonecznika
szedł
nagle w tyle pozostały nogi
bardzo mu ciążyła srebrna kita
zatrzymał się
nos położył na sinej trawie
krople oczu wchłonął piasek
zdrętwiałem
pod lasem szły jelenie z pochodniami rogów
słyszałem szelest każdego listka brzozy
nie był to szloch
lecz sprzeczka małych serc na szkielecie
spóźniony bunt
wówczas
po raz pierwszy pomyślałem
że mogę nie być

 

Мирослав Антони Глазик (M.A.G.)        Лис

ПЕРЕВОД: Nataliia  Kyreieva


Как счастлив был я в том саду...

И вдруг -застыл я

Ноги  не идут  от страха ..

мой милый друг лесной,пушистый лис

нос положил на сизую траву

тихонечко так лег

закрыл глаза и замер...

И искры озорные глаз его

навеки поглотил песок.....

 

Молча вышли из лесу олени

С Факелами на ветвистых рогах

И шелест печальный пронёсся

в  дрожащих  березы листах -

Он словно запоздалые рыдания,

Словно тысяч  сердец страдание

Протестующих против смерти.

Поздно..нет назад пути. 

Тогда впервые подумал я

Что  может  не стать и меня ,,,