Minionej nocy nad ranem miałem sen o naszej Zojce i innych naszych zwierzętach: „Było to w Lnianku. Byłem w domu mojego śp. dziadka Franciszka Tetzlafa. Tam gdzie mieszkał jeszcze kilka lat temu wujek Franek (Jego syn) z Rodziną. Była tam ze Mną Małgosia i jej brat Karol i wszystkie nasze psiaki. Małgosia wyszła na podwórze. Nagle do pokoju weszła nasza sunia Zoja. Była jakby powiększona i podbrzusze miała białe jak wilczyca. Ucieszyłem się na jej widok, ale od razu zaniepokoiłem się o Pysię, bo Zoja mogłaby ją zaatakować i poronić. Wtedy weszła Małgosia, pogłaskała Zoję i powiedziała, że wszystkie pozostałe psy są na podwórzu za domem i nic im nie grozi. Potwierdził to wujek Franek (zwany Franuchem) . Karol się uśmiechnął, a ja i Małgosia wzięliśmy Zoję i poszliśmy na spacer do lasu. Zoja radośnie biegała w głębokim śniegu. Nagle na drodze pojawił się ogromny wilk. Popatrzył na nas. Wtedy Zoja się nastroszyła i zaczęła głośno szczekać. Wilk odwrócił się i zniknął w lesie, a my zaczęliśmy z wdzięcznością głaskać Zoję i głośno ją wychwalać. Gdy wracaliśmy ośnieżoną drogą mojego dzieciństwa do domu, naprzeciw nam wybiegły dwa nasze psy: Elza i Borys. Na niebie pojawiło się wielkie słońce. W tym momencie się obudziłem …”
Małgosia i Czaruś w domu . Foto nr 1:
Mirosław Antoni Glazik (M.A.G.)
Małgosia i Czaruś w domu . Foto nr 2:
Mirosław Antoni Glazik (M.A.G.)
Pysia w domu podczas przedpołudniowej drzemki . Foto:
Mirosław Antoni Glazik (M.A.G.)
Elza w zimowym słońcu . Foto:
Mirosław Antoni Glazik (M.A.G.)
Zoja w budzie po nocnym dyżurze. Foto:
Mirosław Antoni Glazik (M.A.G.)
Zimowy pejzaż zza płotu . Foto:
Mirosław Antoni Glazik (M.A.G.)
Być może najważniejszym czynnikiem pozwalającym odróżnić
jawę od snu jest pamięć. Działa ona zupełnie inaczej we śnie niż w
rzeczywistości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz