Dzisiaj w
moim aparacie fotograficznym znalazłem chyba ostatnie zdjęcia naszego doga Borysa.
W sobotę
wieczorem nasz dog Borys nagle upadł. Pracowałem przy komputerze, prowadziłem
lekcje, gdy nagle wpadła do pokoju Małgosia i powiedziała, że coś się stało Borysowi.
Wybiegłem natychmiast na podwórko, ale zobaczyłem Borysa, który biegnie do mnie
jakby nigdy nic. Przytulił się do mnie, a potem ruszył w kierunku miski z jedzeniem,
która stała przed domem. Taki był łasuch, lubił jedzenie. Jednak postanowiliśmy
go uważnie obserwować, bo coś niedobrego się działo z nim, zwłaszcza z jego
tylnymi nogami.
W nocy
pojechaliśmy do weterynarza do Włocławka. Borys siedział z tyłu samochodu i prawie
całą drogę trzymał mi głowę na ramieniu, jedynie od czasu do czas przeniósł ją
na ramię Małgosi, która prowadziła auto.
Mieliśmy
nadzieję, że zostanie wyleczony. Borys nie chciał wejść do środka lecznicy, więc
weterynarz zbadał go na dworze. To jednak nie stawy kolanowe, ale początek postępującego
zwyrodnienia kręgosłupa. Dostał 2 dwa zastrzyki. Rano o 10: 00 powinniśmy powiedzieć
Weterynarzowi, czy psu się poprawiło.
Gdy
wróciliśmy do domu, nasz Borys nie chciał wyjść z samochodu. Nie zaskoczyło to nas,
bo on lubił leżeć sobie w aucie. Często to robił, zwłaszcza w Michelinie. Zostawiłem
go w aucie i poszedłem do domu. Pracowałem: czytałem i pisałem i co godzinę, chodziłem
sprawdzić, jak on się czuje. Chyba o trzeciej nad ranem, poszedłem do niego,
udało mi się go nakłonić do wyjścia z auta, ale nie chciał wejść na podwórze do
swego legowiska. Także w tym jego zachowaniu nie było nic dziwnego. W takiej
sytuacji zazwyczaj wyruszałem z nim na spacer, a on po takim wypadzie, bez
problemu wchodził na podwórze. Wyruszaliśmy na spacer, nieco przez mnie
skrócony. Szedł żwawo i radośnie tak, jak zazwyczaj.
Jednak po powrocie
ze spaceru nie chciał wejść ani na podwórze, ani do pomieszczenia, w którym był
jego boks wyścielany świeża pachnące słomą. On wybrał gęstą trawę przed domem, przy
drodze wjazdowej i przed ogródkiem pachnącym miętą. Tam się położył i tak pozostał
do końca. Żeby nie był mu zimno, przykryłem go śpiworem i starą kurtką. Zostawiłem furtkę otwartą i poszedłem się
trochę przespać. Powiedziałem sobie, że jeśli rano Borys będzie na mnie czekał
pod drzwiami, to będzie dobrze. Jednak, kiedy wstał, Borysa nie było przed drzwiami…
Zadrżałem..
Dałem mu
pić. Napił się, ale nadal nie chciał wejść ani do samochodu, ani na podwórze…
po południu pojechałem na zakupy i przewiozłem mu jego ulubione ciasteczka, ale
nawet na nie spojrzał. Wtedy nasilił się mój niepokój o jego życie. Zacząłem
szukać jakiejś pomocy, bo nasz Pan weterynarz z Włocławka powiedział, będzie mógł
przyjechać dopiero po godzinie 18:00. Odebrał jeden z weterynarzy, ale bardzo
daleko od Naszego Wilkowiska..
Gdy przyjechał
pan weterynarza, stwierdził, że Borys umiera i nic się na da zrobić….
Niestety!
Następowało powolne umieranie. Całą noc i cały dzień mieliśmy nadzieję, że uda
się go uratować. Wieczorem w niedzielę Śmierć nastąpiła i Go nam zabrała. To
był wspaniały, wyjątkowo mądry, dobry i szlachetny pies…
Bardzo Państwu dziękujemy! Za wrażliwość i
współodczuwanie. Z naszym bólem dzielimy się z Państwem.
Drodzy Państwo! Dziękujemy
Państwu za życzliwość i współodczuwanie. Dzięki Państwu jest nam znacznie
lżej. Nam się ciągle wydaję, że Borys
zaraz przybiegnie. W nocy on poszedł ze mną na ostatni spacer, a po tym spacerze
w środku nocy położył się na trawie przed domem, jakby chciał oznajmić, że On,
Borys, będzie nas pilnował, strzegł, jak to znakomicie robił za życia. To
bardzo miłujący nas pies. My Go nadal kochamy i kochać będziemy zawsze…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz