(Gawęda na podstawie
Za 12,10-11; 13,1)
Mirosław
Antoni Glazik – Głos sumienia. Głos z Kowala.
Kiedy pies patrzy ci w oczy po tym, jak coś przeskrobał – widzisz tam smutek. Czasem nawet wstyd. A kiedy kot, ten dumny indywidualista, przychodzi jednak się przytulić – to też coś mówi. Bez słów, ale głośno. Bo czasem tylko milczenie mówi prawdę.
Pierwsze czytanie
Tak mówi Pan:
«Na dom Dawida i na mieszkańców Jeruzalem wyleję ducha łaski przebłagania. Będą patrzeć na tego, którego przebili, i boleć będą nad nim, jak się boleje nad jedynakiem, i płakać będą nad nim, jak się płacze nad pierworodnym.
W owym dniu będzie wielki płacz w Jeruzalem, podobny do płaczu w Hadad-Rimmon na równinie Megiddo.
W owym dniu wytryśnie źródło, dostępne dla domu Dawida i dla mieszkańców Jeruzalem, na obmycie grzechu i zmazy».
Tak samo jest z nami, ludźmi – tylko że o wiele poważniej.
Prorok Zachariasz, w słowach, które dziś daje nam liturgia, mówi o przyszłym wylaniu ducha łaski i przebłagania. Duch Święty nie przychodzi jak grzmot z nieba. On przychodzi jak spojrzenie psa – wiernego, skruszonego, czekającego na wybaczenie. Albo jak łzy ojca nad synem, który odszedł. A teraz wraca.
„Będą patrzeć na Tego, którego przebili”
To nie jest poezja. To nie metafora. To zapowiedź krzyża Chrystusa. To spojrzenie ludu, który – jak my wszyscy – kiedyś odwrócił wzrok, wybrał łatwiejszą drogę, poszedł z tłumem. Ale teraz… teraz się zatrzymuje. I widzi. Ból. Miłość. Przebicie.
Zachariasz zapowiada przebudzenie sumienia. Tego sumienia, które długo śpi – aż coś je wreszcie ruszy. Wielki płacz w Jerozolimie to nie tylko emocje – to nawrócenie, prawdziwe, głębokie, szczere. Jak żal po stracie jedynego dziecka. Jak łzy nad pierwszym zmarłym pierworodnym, jak wspomniany płacz w Hadad-Rimmon – miejscu, gdzie zginął król Jozjasz, sprawiedliwy i młody, a lud nie mógł się pogodzić ze stratą.
A potem: źródło
Ale to nie koniec. Bo Bóg nie zatrzymuje nas w płaczu. On daje źródło – czyste, wieczne, otwarte. Źródło łaski. Źródło obmycia z grzechu i zmazy.
To chrzest. To sakramenty. To serce człowieka, które znowu staje się żywe.
Nie, to nie jest bajka o psie i kocie. Ale coś z nich jest w tej przypowieści. Bo jak one wracają do człowieka, kiedy tylko mają szansę – tak i my, kiedy spojrzymy na Tego, którego przebiliśmy, zaczynamy rozumieć. Zaczynamy kochać. I wracamy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz