5 kwietnia 2015

Skubiego pamięci rapsod żałobny



Moniki (córki mojego brata Lutka) wspomnienie o Skubim znalazłem przypadkowo, gdy na facebooku przeglądałem Jej interesujące i fotografie. Pomyślałem, że warto je przytoczyć na moim blogu tym bardziej, że ostatnie świąteczne porządki i przeżywanie Truduum Paschalnego nie zostawiają mi wiele czasu na pisanie, bo nie możemy przecież zapominać o naszych psach i kotach, chomiku Steficzku, rybkach pływających w wodnym oczku przed domem i gołębiach sąsiada zatrzymujących się na daszku okrągłej altany. Moi Drodzy! Życząc Wam spokojnych, zdrowych i radosnych Świat Zmartwychwstania Pańskiego, spędzonych w gronie osób Bliskich i czworonożnych ulubieńców, zapraszam do codziennej lektury mojego bloga.

Oto przepiękne i wzruszające wspomnienie Moniki Glazik:


Skubi [*]
1998 - 29.09.2014   Zdjęcie sprzed roku.

Skończył się pieski żywot...
Nasza historia zaczęła się we Wiągu, kiedy to jako dzieciak, wybrałam Cię spośród kilkorga pięknych szczeniąt – byłeś najpiękniejszy. Nigdy nie zapomnę, jak ubierałam Ci plecaczek, pakowałam karmę, butelkę wody i miseczkę, po czym wyruszaliśmy na podbój osiedla. Albo tego jak wyprawiałam Ci urodziny, kupując prezenty i robiąc tort z psiej karmy. Kochałeś nas zapewne równie mocno jak my Ciebie, co potwierdzają przegryzione smycze, kiedy choć na chwilę zostawiliśmy Cię gdzieś samego (wtedy na campingu nad morzem na przykład). Zawsze będę pamiętać, jak jechaliśmy po Ciebie do schroniska do Bydgoszczy z tatą, bo złapała Cię straż miejska (mały kundelek biegał po ulicy, tragedia). Wspominać będę pewną wigilijną noc, kiedy to czekałam do północy, bo uparcie wierzyłam, że przemówisz do mnie ludzkim głosem. Taaak, nie zapomnę też tego, jak godzinami gadałam do Ciebie, również uparcie wierząc, że rozumiesz, co mówię. Nadal mamy Twoje kompromitujące zdjęcie, na którym "gwałcisz" nogę Dżekiego (owczarek niemiecki), ale mam też te, gdzie trzymam Cię w jednej ręce, a drugą pokazuję zalaną Wodną. Ileż to kilometrów razem przebyliśmy. Prawie niczego się nie bałeś: w sylwestra spokojny, sadziłeś się na psy trzy razy większe od Ciebie – mimo iż kilka razy przez to cierpiałeś - na przykład wtedy, kiedy pielęgnowałam Twoje zranione oko, bo pewnie znów się z kimś gryzłeś. Zawsze witałeś mnie, kiedy wracałam do domu, jakby minął rok. Radosny, pełny energii. Smutny tylko wtedy, kiedy musiałam Cię myć. Wyglądałeś wtedy tak śmiesznie, jak szczurek. I owijałam Cię ręcznikiem i wycierałam. Nie lubiłeś jak ślęczałam nad Tobą godzinami, wyłapując Ci pchły. Nie zapomnę, ile razy się dziwiłam, jak dużo futra może być na takim małym zwierzaku, kiedy czesałam Cię, żebyś nie wyglądał jak nie wiem co. Na pewno lubiłeś jeździć samochodem, otwieraliśmy okno, a Ty wystawiałeś łepek i język i byłeś wtedy najszczęśliwszym pieskiem na świecie... Takiego Cię zapamiętamy.
Starość długo nie mogła Cię dopaść, ale kiedy już jej się udało – zrobiła to bezlitośnie.
Kochamy Cię.

Dla nas ZAWSZE będziesz jedyny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz