31 października 2015

Wielki rozbłysk na niebie i nasze psy



Kilka minut po 19: 00 wyszliśmy z psami na spacer (okolice Chodcza, woj. kujawsko-pomorskie). Było ciemno. Za stodołą jest wolna przestrzeń, którą wybraliśmy na miejsce codziennego wybiegania się naszych psów. Małgosia wyszła pierwsza poza podwórko z naszymi psiakami, a mianowicie z dogiem Borysem, owczarkami górskim: Pusią i Pomponem oraz owczarkiem niemieckim Zoją. Miałem ze sobą latarkę, bo było bardzo ciemno, gdyż nie pojawił się jeszcze księżyc. Gdy minęliśmy rząd olch, nagle zrobiło się bardzo jasno. Ponieważ nie słyszałem żadnego huku, przez moment pomyślałem, że wyjrzał niepodziewanie księżyc, ale gdy się odwróciliśmy, zobaczyliśmy bardzo wysoko na niebie na niebie nad zabudowaniami gospodarstwa wielki rozbłysk, a potem pędzący w kierunku ziemi płonący obiekt, który jeszcze w powietrzu zgasł, lecz pozostawił na niebie jasnożółtą linię. Pomyślałem, że to wystrzelona rakieta albo samolot eksplodował w powietrzu, potem pojawiło się przypuszczenie, iż któryś z sąsiadów wystrzelił racę. Jednak z Małgosią doszliśmy do wniosku, że ten nagły błysk, był zbyt intensywny. Zrobiło się jasno jak w dzień, ale trwało to dosłownie kilka sekund. Powróciliśmy szybko do domu. Około pół godziny później j podjechał do nas Patryk Sz., który powiedział, iż w czasie jazdy samochodem, po godz. 19: 00, gdy dojeżdżał do Chocenia od strony Włocławka, również ten błysk widział. Co to było? Zadzwoniłem również do Jurka P., Z Włocławka, który potwierdził, że podczas spaceru z wnukami nagle nasta la niesamowita jasność, mimo że był na terenie oświetlonym. Co to było?

23 października 2015

MAŁY ŻÓŁW KÓŁECZKO (haiku)



Mirosław Antoni Glazik (M.A.G.)

MAŁY ŻÓŁW KÓŁECZKO 


              Żółw stepowy Kółeczko. 
       Foto: Mirosław Antoni Glazik (M.A.G.)    

Patrzy na mnie
czarną kropką oka

łowię
jego milczącą obecność


23 X 1994

14 października 2015

Pieśń Szaraka



Mirosław Antoni Glazik (M.A.G.)



Pieśń  Szaraka
























Biegnę przez pola przez łąki
przemykam pomiędzy drzewami
chemiczne zostawiam ślady
para czujnych oczu i słuchy  i rytm
 i strach i radość zielona symfonia deszczu i słońca
wytrwałość się opłaca nie tylko w zalotach uciekłem
z legendy o szalonym zającu
o zmroku się pojawiam jakby znikąd
jestem cieniem na księżycu pojawiam się i znikam
przyzywam brzask i wiosnę przynoszę
nowe światło na pola uprawne 
i życiodajną wodę szepcę do pękającego jaja
podszywam się pod czajkę
o zmierzchu poruszam się w oku sowy
dawnymi czasy łowiono mnie do zebrania plonów
polują na mnie z reflektorami
woń psów woń prochu
woń człowieka coraz
coraz bliżej uciekam
pędzę chcę żyć chcę żyć chcę żyć
na łąkach siedzę nieruchomo
swobodnie w zaroślach
wykorzystuję lasy i zagajniki umiem znikać
bujne chwasty zatrute trawy kosy żniwiarzy
trzaask trzaask ciach ciach
ścinanie zająca zboże krwawi 
traktory pługi sidła
kaleczą szczerość pola
samotnie stoję słupkiem
a potem bieg szybki jak wiatr
żyję pod osłoną nocy
jestem pieśnią i krajobrazem                                   
umykam spod łap chartów
błąkam się po bezdrożach
siedzę na ścianach katakumb
i na wielkanocnych stołach
pośród pisanek i przy Świętej Rodzinie
wyrastam jako cierń z kostura pielgrzyma
czarownice mogą przebierać się za zająca
niezauważalny przemykam przez życie
rzucają mnie do ognia oczyszczenia
zmieniają się pola
smutek unosi się jak jesienna mgła
jestem wytrwały
pędzę pędzę pędzę
chcę żyć chcę żyć
chcę...