Kilka minut po 19: 00
wyszliśmy z psami na spacer (okolice Chodcza, woj. kujawsko-pomorskie). Było
ciemno. Za stodołą jest wolna przestrzeń, którą wybraliśmy na miejsce codziennego
wybiegania się naszych psów. Małgosia wyszła pierwsza poza podwórko z naszymi
psiakami, a mianowicie z dogiem Borysem, owczarkami górskim: Pusią i Pomponem
oraz owczarkiem niemieckim Zoją. Miałem ze sobą latarkę, bo było bardzo ciemno,
gdyż nie pojawił się jeszcze księżyc. Gdy minęliśmy rząd olch, nagle zrobiło
się bardzo jasno. Ponieważ nie słyszałem żadnego huku, przez moment pomyślałem,
że wyjrzał niepodziewanie księżyc, ale gdy się odwróciliśmy, zobaczyliśmy
bardzo wysoko na niebie na niebie nad zabudowaniami gospodarstwa wielki
rozbłysk, a potem pędzący w kierunku ziemi płonący obiekt, który jeszcze w
powietrzu zgasł, lecz pozostawił na niebie jasnożółtą linię. Pomyślałem, że to
wystrzelona rakieta albo samolot eksplodował w powietrzu, potem pojawiło się przypuszczenie,
iż któryś z sąsiadów wystrzelił racę. Jednak z Małgosią doszliśmy do wniosku, że
ten nagły błysk, był zbyt intensywny. Zrobiło się jasno jak w dzień, ale trwało
to dosłownie kilka sekund. Powróciliśmy szybko do domu. Około pół godziny później
j podjechał do nas Patryk Sz., który powiedział, iż w czasie jazdy samochodem, po
godz. 19: 00, gdy dojeżdżał do Chocenia od strony Włocławka, również ten błysk
widział. Co to było? Zadzwoniłem również do Jurka P., Z Włocławka, który
potwierdził, że podczas spaceru z wnukami nagle nasta la niesamowita jasność,
mimo że był na terenie oświetlonym. Co to było?
31 października 2015
23 października 2015
MAŁY ŻÓŁW KÓŁECZKO (haiku)
Mirosław
Antoni Glazik (M.A.G.)
Patrzy na mnie
czarną kropką oka
łowię
jego milczącą obecność
23 X 1994
czarną kropką oka
łowię
jego milczącą obecność
23 X 1994
14 października 2015
Pieśń Szaraka
Mirosław Antoni Glazik (M.A.G.)
Pieśń  Szaraka
Biegnę przez
pola przez łąki 
przemykam
pomiędzy drzewami
chemiczne
zostawiam ślady 
para czujnych
oczu i słuchy  i rytm
 i strach i radość zielona symfonia deszczu i
słońca
wytrwałość się
opłaca nie tylko w zalotach uciekłem
z legendy o
szalonym zającu 
o zmroku się
pojawiam jakby znikąd 
jestem cieniem
na księżycu pojawiam się i znikam 
przyzywam
brzask i wiosnę przynoszę 
nowe światło
na pola uprawne  
i życiodajną
wodę szepcę do pękającego jaja 
podszywam się
pod czajkę 
o zmierzchu
poruszam się w oku sowy 
dawnymi czasy
łowiono mnie do zebrania plonów 
polują na mnie
z reflektorami 
woń psów woń
prochu 
woń człowieka
coraz 
coraz bliżej
uciekam 
pędzę chcę żyć
chcę żyć chcę żyć
na łąkach
siedzę nieruchomo 
swobodnie w
zaroślach
wykorzystuję
lasy i zagajniki umiem znikać 
bujne chwasty
zatrute trawy kosy żniwiarzy 
trzaask
trzaask ciach ciach 
ścinanie
zająca zboże krwawi  
traktory pługi
sidła 
kaleczą
szczerość pola
samotnie stoję
słupkiem 
a potem bieg
szybki jak wiatr
żyję pod
osłoną nocy 
jestem pieśnią
i krajobrazem                                    
umykam spod
łap chartów 
błąkam się po
bezdrożach 
siedzę na
ścianach katakumb 
i na
wielkanocnych stołach 
pośród pisanek
i przy Świętej Rodzinie 
wyrastam jako
cierń z kostura pielgrzyma 
czarownice
mogą przebierać się za zająca 
niezauważalny
przemykam przez życie
rzucają mnie
do ognia oczyszczenia 
zmieniają się
pola 
smutek unosi
się jak jesienna mgła 
jestem
wytrwały 
pędzę pędzę
pędzę
chcę żyć chcę
żyć 
chcę...
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)

