26 sierpnia 2025

Spacer spacerem, ale najlepiej jest w domu – psy, pola i przedsmak jesieni...


Gawęda jak nasze psy i koty

25 sierpnia 2025 r.

Wczorajszy popołudnie spędziłem w Szczutkowie. Choć lato wciąż ciepłe, to w powietrzu czuć już przedsmak jesieni. Pola uprzątnięte, w oddali słychać jaskółki, gołębie, a czasem nawet żurawia. Takie chwile mają w sobie spokój i siłę – człowiek odrywa się od pracy umysłowej i oddycha pełną piersią.

Byłem w sumie na trzech spacerach i wyprowadziłem cztery psy z siedmiu, które mieszkają na gospodarstwie. To dla mnie ważne – mimo obowiązków zawsze staram się znaleźć dla nich czas.

Pierwszy spacer odbyłem z owczarkiem niemieckim Szarikiem. Ruszyliśmy wiejską drogą w kierunku krzyża. Po drodze wybiegły psy Młodej Sąsiadki – niewielkie, ale pełne energii. Szarik nie przestraszył się, choć był nieco zaskoczony. Chwilę później wyszedł Starszy Sąsiad ze swoją suczką, mieszańcem przypominającym owczarka. Psy powąchały się, chwilę przyglądały sobie nieufnie, po czym ruszyły każde w swoją stronę. Sam sąsiad, w rozmowie, zapytał, czy nie sprzedałbym Szarika za 500 zł. Odpowiedziałem bez wahania, że nie – to nie jest pies na sprzedaż, lecz przyjaciel. Przewidujemy jeszcze wiele wspólnych lat, bo jest w sile wieku.

Drugi spacer odbyłem z Mikusią – białą suczką – i jej przyjaciółką, czarną Elziczką. Obie mieszkają w jednym boksie i tworzą nierozłączną parę. Szły bardzo ładnie, posłusznie. Kilka razy mijały nas samochody, a Mikusia, choć biegała bez smyczy, zachowała się wzorowo – nie goniła, wracała do mnie, przybiegała na zawołanie. Szliśmy w stronę lasu i jeziora, skręciliśmy polną drogą w prawo. Psy zatrzymywały się, by skubać trawę, a ja obserwowałem pola i cieszyłem się ciszą. To był spacer, który dawał poczucie harmonii.

Na zakończenie dnia poszedłem jeszcze z Timurem – psem kaskaderem. Ten wieczorny spacer, około godziny dwudziestej, zamknął cały dzień. Szliśmy w złotawym świetle zachodzącego słońca, drogą wśród pól. Timur maszerował ochoczo, ale co chwilę oglądał się za siebie – jakby chciał wracać na swoje podwórko i do znajomego kojca. Gdy tylko tam dotarliśmy, pobiegł radośnie, jakby chciał powiedzieć: „Spacer spacerem, ale najlepiej jest w domu”.

Trzy spacery, cztery psy, kilka godzin blisko natury. To dla mnie nie tylko obowiązek, ale i rekreacja – lekarstwo dla pisarza i nauczyciela, blogera i vlogera. W takich chwilach naprawdę można odetchnąć i zrozumieć, że życie trzeba przeżywać w pełni – zwyczajnie, ale głęboko.

Trzeba przeżyć – właśnie tak.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz