Opiekowaliśmy się nim
10 lat. Mieszkał w kuchni w naszym mieszkaniu w Kowalu. Trafił do nas jako
prezent od mojego szwagra z Włocławka. Kupił go on od swoich sąsiadów. Truś miał
dziesięcioro rodzeństwa. Po roku cała jego królicza rodzina wyginęła, bo
pojawiła się tam jakaś zaraza. Miał on być miniaturką królika, ale niespodziewanie
nam urósł i był wielkości średniego kota.
Skoro przeżył w
naszym mieszkaniu 10 lat, to widocznie opiekowaliśmy się naszym króliczkiem
prawidłowo. Wiele osób twierdzi, że króliki są bardzo łatwe w hodowli i nie
potrzeba im wiele, jednak, niestety, mylą się. Króliki też mają swoje potrzeby,
które my mamy obowiązek rozpoznać i spełnić.
Truś miał swoją
klatkę, ale często pozwalaliśmy mu biegać po cąłym mieszakniu. Bardzo to lubił.
Jak była dobra pogoda, to dzieci brały go do pobliskiego parku. Czasami jechał
z nami na wycieczkę nad strugę. Można go było zabierać, bo się nie oddalał od
samochodu. Miał swoją kuwetkę, specjalnie kupowaną karmę i listki
sałaty, poidełko (wygodniejsze niż miska), dwie miski (na pokarm suchy i mokry
jak np. jabłko), siano, żwirek (do kuwety, niezbrylający się), warzywa, owoce, zioła,
szczotkę (dla zwierząt). Dużo rodzinnej cierpliwości i miłości to niezbędne czynnik
utrzymujące zwierzaki w dobrej formie i zapewniające im długie z i dobre życie.
Nakładaliśmy mu
dużo sianka, ponieważ króliczek lubił się kłaść, leniuchować, rozkładać i
podgryzać metalowe szczebelki klatki, dlatego co jakiś czas trzeba było mu
kupować nowy domek. W klatce miał paśnik i wkładaliśmy mu tam sianko, żeby
króliczek sobie podjadał. Córeczka go uwielbiała. Lubiła się z nim opiekować i
się z nim bawić.
Nigdy nie zapomnę
ostatnich miesięcy i dni Trusia, a właściwie nocy, bo wtedy zaczynał od nas
odchodzić. Wykorzystywałem dany od Boga dar leczenia i starałem się go wzmocnić.
Tak przedłużało się jego życie o kilka miesięcy. Jednak nadeszła ostatnia noc. Czułem
jak głęboko wzdycha. Poszedłem do niego, wziąłem go na kolana i tak go trzymam
kilka godzin. Czuł się bezpiecznie przytulony do moich dłoni. W pewnym momencie,
jak człowiek, spojrzał na mnie, głęboko westchnął, mocno się przytuli do moich dłoni,
przymknął oczy i …
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz