Gołębiczka i Pocztuś. Foto: Mirosław Antoni Glazik
(M.A.G.)
Stało się coś nadzwyczajnego. Oto Gołębiczka, która zimą
uchroniłem od śmierci (prawdopodobnie zaatakował ją jastrząb, ale jakimś cudem wyrwała
się z jego szponów i schroniła się w rogu naszego podwórka, a nasze psy zapewne
wypłoszyły jastrzębia, a jej nie dopadły), wyszła jednym z otworów wentylacyjnych
w garażu i pojawiła się wczoraj po południu na duchu. Posypałem ziarna i otworzyłem
wrota garażu, więc ona wleciała do jego wnętrza z powrotem i spędziłam tam noc.
Rano jednak wyszła ponowienie i obserwowałem jak krąży pomiędzy dachami, a następnie poleciała
na deskę przed wejściem do gołębnika, w którym przebywa Pocztuś. Co jakiś czas obserwowałem
zachowanie gołębi i naszych psiaków.
Przez pewien czas psy nie biegały po zamkniętej przestrzeni
podwórka, bo obawiałem się, że Gołębiczka spadnie, ale ona już nabrała odpowiedniej
sprawności latania. Rany się zagoiły, pióra na ogonie i skrzydle odrosły. Nie mam
pewności, ale Pocztuś to samiec, a Gołębiczka – to samiczka, również bardzo ładna. W ciągu dnia w pobliżu siebie, a wieczorem już
wspólnie jadły ziarno i piły wodę ze słoika na nieosiatkowanej półce wejściowej
do gołębnika. Gołębia miłość. Hmm … To dopiero niespodzianka (mnie też spotkała
po południu miła Niespodzianka od Małgosi), a mój przyjaciel powiedział, że to
dla mnie i dla Małgosi dobry znak. Para zakochanych gołębi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz