To nasze
drugie spotkanie z Dodą – czarną z białymi miejscami na ciele suczką o
wyglądzie dojrzałej labradorki. Jest mniejsza od Barona Borysa, ale równie
solidnie zbudowana. Wieczorem odwiedzili nas Panie i Pan Mariusz z Towarzystwa
Opieki nad Zwierzętami w Polsce Oddział we Włocławku.
Zabrali ze sobą Dodę, aby sprawdzić, jak zareagują na jej widok nasze psiaki i
czy zaakceptują jej obecność w stadzie. Po dość nieoczekiwanym i zupełnie nieplanowanym
dołączeniu do naszej watahy maleńkiego Czekoladowego Czarusia jeszcze chcemy i
powinniśmy dołączyć jednego dużego psa.
Akurat
kończyłem rozpalanie ognia w kotłowni i przygotowywałem drewno do kominka, gdy Małgosia
powiedziała mi, że za chwilę będą u nas mili i oczekiwani Goście. Rzeczywiście,
nie zdążyłem wyjść z kotłowni, gdy szczekanie stróżów naszego domu i podwórka oznajmiło,
że ktoś się pojawił przed bramą. Pani Edyta, Pani Celina i Pani Ania z Córeczką
oraz Pan Mariusz, trzymający na smyczy Dodę. Gdy doszedłem do bramy, by wpuścić
naszych gości, Borys i Elza zaczęli ostro szczekać na Dodę. Ta nie pozostawała
im dłużna. Doda to ładny i miły pies. Przywiązałem Borysa do płotu, a Małgosia
założyła smycz Elzie i wpuściliśmy Panie na podwórze oraz zaprosiliśmy do domu
na kawę. Potem postanowiliśmy pójść na krótki spacer, ażeby nasze psy zaczęły
proces poznawania Dody na neutralnym terenie. Małgosia wzięła na smycz Barona
Borysa, a ja – Lady Elzę. I ruszaliśmy naszą piękną uliczką za Panem Mariuszem
prowadzącym Dodę. Zewsząd towarzyszyły nam różne reakcje psów: przyjazne merdanie
ogonkami i głośne groźne szczekanie. To ulica, przy której mieszkają miłośnicy
zwierząt. Mamy tym razem szczęście, bo jak dotąd nie spotkaliśmy się ze strony mieszkańców
okolicznych domów z żadną nieprzychylną reakcją, a wręcz przeciwnie z licznym
dowodami sympatii, okazywanymi nam i naszym psom.
Elza
był pobudzona i niespokojna. Borys szedł jak zwykle dostojnie i spokojnie.
Małgosia podchodziła ostrożnie z Borysem i pozwalała na obwąchanie się z Dodą,
a ja czekałem z Elzą w pobliżu miejsca konfrontacji. Po chwili nasza Lady
zaczęła podchodzić do Dody. Początek był miły, ale po chwili Elza zaczęła
warczeć na swoją nową koleżankę. Trzeba było je od siebie oddalić. Pomawiamy
kilka prób. I powracamy na nasze podwórka, trzymając i na nim psy na smyczach.
Widać jednak, że Doda czuła się tutaj całkiem dobrze. Małgosia zabrała Elzę do mieszkania, a ja przywiązałem
Borysa do płotu i patrzeliśmy, co będzie się działo dalej. Małgosia uważał , że
należy spotkanie powtórzyć w niedzielę, żeby zyskać czas na uważną obserwację
reakcji naszych psiaków na Dodę.
Najbardziej
przyjaźnie na Dodę zareagował Czekoladowy Czaruś. Gdy wspólnie wypiliśmy
herbatę, a dzieciaki bawiły się z Elzą i Czarusiem, postanowiliśmy zejść na dół,
by popatrzeć na Dodę i Czarusia radośnie biegających po podwórku i garażu. Oczywiście, jak Państwo
zapewne zauważyliście, nic nie wspominam o Pysi. Trzeba było zamknąć ją w
naszej sypialni, bo i na podwórku i w salonie awanturowała się, oczywiście
głośnio wszystkich obszczekiwała. To spotkanie najwyraźniej nie było na jej
psie nerwy, jakby powiedziała Małgosia, często żartobliwie komentując
zachowanie, a zwłaszcza przybierane przez Pyśki pozy, ponieważ nie mogła w tej
chwili udać się zagranicę, więc ostentacyjnie położyła się na naszym nowym
łóżku i zasnęła. To chyba najlepsza rekcja zazwyczaj zazdrosnej o swoja Panią
suni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz