20 października 2016
Poranne rozmyślania i domowe działania
Obudził mnie niespokojny sen. Śniła mi się pewna znajoma, która obecnie pełni ważną funkcję w resorcie oświaty (jak przypuszczam Polka o żydowskich korzeniach, bo bez tego trudno nawet marzyć o awansie w administracji państwowej czy samorządowej). Sen był dręczący i niespokojny. Wstałem, wypuściłem Czarusia i Pysunię na podwórko. Zajrzałem do kotłowni. Ogień nie wygasł, powitały mnie rozżarzone kawałki węgla. Małgosia też się obudziła, uchyliła drzwi wyjściowe z domu i powiedziała, żebym zajrzał do boksu suni Zojki, bo ona się jej źle śniła. Na szczęście to były tylko złe sny. Sen mara, Bóg wiara. Zoja jest w dobrej formie. Wypuściłem ją na poranny dyżur, wygłaskałem, połaziliśmy po podwórku. Jest wilgotny i chłodny świt, ale bez przenikliwego zimna. To dobrze. Warto wstać wcześnie. Cieszyć się życiem, po prostu tym, że możemy wstać, pochodzić po podwórku z naszymi domowymi pupilami, popatrzeć na lekko zamglony krajobraz wokół Naszego Wilkowiska i ogrzać dłonie przy ogniu przez siebie rozpalonym.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Bardzo fajnie napisane. Pozdrawiam serdecznie !
OdpowiedzUsuń