25 stycznia 2015

LIS


Mirosław Antoni Glazik (M.A.G.)  

 LIS

Pani Joannie Schabowej

pamiętam jak dzisiaj
nietoperze skrzydłami snuły ciemność
blady księżyc na chruśniaku oparł głowę
wyszedł mokry ciemnością
ogonem płoszył pyłek kwiatów
pyszczkiem śmieszył oczy
jakże się ucieszyłem
sto mil od brzegu do brzegu ogrodu
brodziłem w piasku szukając gwiazdy
stopionej na patelni słonecznika
szedł
nagle w tyle pozostały nogi
bardzo mu ciążyła srebrna kita
zatrzymał się
nos położył na sinej trawie
krople oczu wchłonął piasek
zdrętwiałem
pod lasem szły jelenie z pochodniami rogów
słyszałem szelest każdego listka brzozy
nie był to szloch
lecz sprzeczka małych serc na szkielecie
spóźniony bunt
wówczas
po raz pierwszy pomyślałem
że mogę nie być








 




z tomu wierszy: Mirosław Glazik. Wieczory prowincjonalne. DKTK, Włocławek 1986 (z powodu ingerencji cenzury tomik ukazał się w księgarniach dopiero w XII 1988).

5 komentarzy:

  1. Czy Lisek zdechl?
    A moze to bylo w ogrodzie I ktos liska wygladal

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, niestety, lisek zdechł. Widział to podmiot lirtyczny, gdy był kilkuletnim chłopcem...

      Usuń
  2. Troche smutna opowiesc

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo wyszukane slownictwo, ale ciekawy wiersz napisany poetycko
    Maja

    OdpowiedzUsuń