8 września 2016

Wspomnienie Jana Bosko o psie Szariku



Wspomnienie Jana Bosko o psie Szariku
Już za miesiąc staraniem Salezjańskiego Instytutu Historycznego ukaże się w druku 2. tom Źródeł salezjańskich (Część czwarta. Pisma o charakterze biograficznym i autobiograficznym). Święty Jan Bosko tak wspomina psa Szarika:
Foto: Pies Szarik

"Szary pies był tematem licznych rozmów i hipotez. Wielu z was widziało go, a nawet głaskało. Teraz odkładam na bok dziwne historyjki opowiadane o tym psie, a opowiem szczerą prawdę.
Częste ataki na mnie uświadomiły mi, że nie powinienem chodzić sam do miasta czy z powrotem. W tym czasie zakład psychiatryczny był ostatnim budynkiem przed Oratorium, a pozostały teren był zarośnięty bukszpanem i akacjami. Pewnego wieczoru wracałem późno do domu zupełnie sam i nie bez lęku. Nagle zobaczyłem przy mnie wielkiego psa, którego w pierwszej chwili się przestraszyłem. Skoro jednak nie okazywał wrogich zamiarów, a nawet zaczął się łasić, jak gdybym był jego panem, szybko nawiązaliśmy dobre relacje, a on odprowadził mnie do Oratorium. Zdarzenie z owego wieczora powtórzyło się jeszcze wiele razy i mogę powiedzieć, że Szarik oddał mi znaczące przysługi. Opowiem o niektórych z nich.
Pod koniec listopada 1854 roku, pewnego mglistego i deszczowego wieczoru wracałem z miasta i aby nie pokonywać długiej drogi na całkowitym odludziu, szedłem ulicą, która od Consolaty prowadzi do Cottolengo. W pewnym momencie zauważyłem niedaleko przede mną idących dwóch mężczyzn. Przyspieszali oni kroku albo zwalniali, kiedy i ja przyspieszałem albo zwalniałem. Kiedy zaś chciałem przejść na drugą stronę, aby uniknąć zderzenia, oni szybko przechodzili przede mną. Próbowałem zawrócić, ale nie zdążyłem, gdyż niespodziewanie, robiąc dwa kroki do tyłu, w ponurym milczeniu zarzucili mi na głowę płaszcz.
Usiłowałem się wywinąć, ale daremnie. Jeden nawet próbował chusteczką do nosa zatkać mi usta. Wtedy pojawił się Szarik i rycząc jak niedźwiedź, rzucił się z pazurami na twarz jednemu, z rozwartym pyskiem ku drugiemu, tak że najpierw musieliby obezwładnić psa, żeby wziąć się za mnie.
Niech ksiądz zawoła tego psa! – zaczęli wołać ze strachem.
Zawołam go, ale zostawcie w spokoju przechodniów.
Ale niech ksiądz go szybko zawoła! – krzyczeli. Szarik nadal wył niczym wilk czy rozdrażniony niedźwiedź.
Tamci poszli swoją drogą, a Szarik szedł przy mojej nodze, dopóki nie wszedłem do dzieła Cottolengo. Ochłonąwszy z przerażenia i pokrzepiwszy się napojem, jaki miłosierdzie tego dzieła zawsze potrafi odpowiednio podarować, z solidną ochroną poszedłem do domu.
Zawsze wieczorem, kiedy nikt mi nie towarzyszył, kiedy mijałem zabudowania widziałem, że Szarik pojawia się po którejś stronie ulicy. Kilkakrotnie widzieli go też chłopcy z Oratorium, a raz się z nim bawili. Chłopcy z domu spostrzegli, jak wchodził na dziedziniec. Jedni chcieli go pobić, inni przegonić kamieniami.
Zostawcie go – powiedział Józef Buzzetti – to pies księdza Bosko.
Wówczas wszyscy zaczęli go głaskać i przyprowadzili go do mnie. Byłem w refektarzu na kolacji z kilkoma klerykami i księżmi oraz z mamą. Na ten niespodziewany widok wszyscy osłupieli: „Nie bójcie się – powiedziałem to mój Szarik, pozwólcie mu wejść”. I rzeczywiście, szeroko okrążając stół, zadowolony podszedł do mnie. Pogłaskałem go i dałem zupę, chleba i drugie danie. On jednak niczego nie tknął. Nawet nie chciał niczego powąchać. „Czego więc chcesz?” – zapytałem. A on jedynie zastrzygł uszami i ruszył ogonem. „Albo jedz, albo pij, w przeciwnym razie siedź spokojnie” – dodałem. Wówczas, nadal okazując zadowolenie, położył głowę na mojej serwecie, jak gdyby chciał rozmawiać ze mną i powiedzieć mi dobranoc, po czym, ku wielkiemu zdziwieniu i radości chłopców, dał się im wyprowadzić za drzwi. Pamiętam, że tego wieczoru późno wróciłem do domu, a odwiózł mnie swoim powozem jeden z przyjaciół.
Po raz ostatni widziałem Szarika w 1866 roku, kiedy szedłem z Morialdo do Moncucco, do mojego przyjaciela Luigi Moglii  (Luigi Moglia – wieśniak, właściciel gospodarstwa niedaleko Moncucco, gdzie Jan Bosko jako chłopiec został przyjęty na robotnika polowego.). Przez jakiś czas towarzyszył mi proboszcz z Buttigliera (Giuseppe Vaccarino (1805-1891) – był proboszczem w Buttigliera 59 lat.), a to spowodowało, że noc zastała mnie w połowie drogi. „Ach, gdybym miał mojego Szarika – pomyślałem sobie – jakże by się przydał!”. To pomyślawszy, usiadłem na łące, aby nacieszyć się ostatnimi promieniami słońca, resztką światła dziennego. W tej chwili z wielką radością podbiegł do mnie Szarik i towarzyszył mi przez resztę drogi, to znaczy jeszcze przez trzy kilometry.
Kiedy przyszedłem do domu przyjaciela, gdzie na mnie czekano, ostrzeżono mnie, abym zaprowadził Szarika w bezpieczne miejsce, by nie starł się z dwoma potężnymi psami gospodarzy. „Rozszarpałyby się, gdyby się rzuciły na siebie” – stwierdził Moglia.
Długo rozmawialiśmy z całą rodziną, potem poszliśmy na kolację, a mój towarzysz pozostał na noc w kącie pokoju. Po zakończeniu kolacji przyjaciel powiedział: „Trzeba też dać jeść Szarikowi” – i wziąwszy nieco jedzenia, zaniósł je do psa, którego szukał we wszystkich zakamarkach pokoju i domu. Ale Szarika nie było. Wszyscy bardzo się dziwili, bo ani drzwi, ani okna nie były otwarte. Tak samo żadnego znaku jego wyjścia nie dały psy gospodarza. Poszukiwania ponowiono w pomieszczeniach na górze, ale nikt go nie znalazł.
Były to ostatnie wieści, jakie miałem o Szarym psie, temacie licznych dociekań i rozmów. Nie było mi też dane poznać jego właściciela. Wiem tylko, że to zwierzę było dla mnie w najwyższym stopniu opatrznościowe w wielu niebezpieczeństwach, jakie mi groziły."

Drodzy Czytelnicy! Jeśli chcielibyście wesprzeć nasze psy i koty oraz nasze pisanie o nich i zarazem pomóc w kontynuacji i rozwoju strony – proszę o wpłaty na podane poniżej konta bankowe:   
21 2490 0005 0000 4000 1959 6961  (ALIOR BANK)
lub przekaz pocztowy na podany niżej adres:

Mirosław Antoni Glazik                                                                              
ul. Kościuszki 1a/3 87
820 Kowal 
woj. kujawsko-pomorskie,  Poland
tel. 518 242 015
e-mail: mirglazik@wp.pl



Dziękujemy za pomoc!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz