Również obecny prezydent USA Barack Obama, jak wielu z nas, stanął przed koniecznością
podjęcia decyzji, jakiego psa chciałby w swojej rodzinie. Po wygranych wyborach w listopadzie 2008 roku
równie ważnym zadaniem jak skompletowanie prezydenckiej administracji stał się
wybór prezydenckiego psa. Sprawa nie była prosta, bo Malia – starsza córka
państwa Obamów – jest uczulona na sierść. Wybór padł więc na portugalskiego
wodołaza, przedstawiciela jednej z nielicznych ras, których sierść nie zawiera
alergenów. Podczas wizyty w Lizbonie Obama mógł zażartować, że jeden z członków
jego rodziny ma portugalskie korzenie. Znakomicie wpłynęło to na atmosferę
spotkania.
Fotografia psa trzymającego
w pyszczku piłkę wpadła wszystkim w oko być może dlatego, że prezydent opatrzył
ją śmiesznym komentarzem, nawiązującym do filmu "Wredne dziewczyny" z
Lindsay Lohan w roli głównej. Napisał: „Bo, stop
trying to make fetch happen”. W wolnym tłumaczeniu oznacza to: „Bo,
przestań się tak ekscytować, nic dobrego cię nie czeka”.
Ten portugalski pies wodny
jest prawdziwym oczkiem w głowie Obamów. Jego zdjęcia pojawiają się nie tylko
na Twitterze Białego Domu, ale także na Facebooku i prywatnych kontach pary.
Ostatnio prezydent wraz z rodziną udał się na urlop na wyspę Martha's
Vineyards. Oczywiście, Bo pojechał z nimi. Doleciał na miejsce
chwilę później oddzielnym helikopterem. To się nazywa życie!
Bo - przygarnięty przez państwa Obama pies podobno ma w Białym domu całkiem dobrze.
Bo - przygarnięty przez państwa Obama pies podobno ma w Białym domu całkiem dobrze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz