21 lutego 2016

Ja Pysia wam to mówię (opowieść 4)



Pysia: Ja Pysia wam to mówię. To była dobra i spokojna niedziela. Pani i Pan nigdzie nie wjeżdżali. Wychodzili tylko do czasu do czasu na podwórze i chodzili po domu. Pani powiedziała, że musi odpocząć i do końca wyzdrowieć, bo nadal męczy ją kaszel i trochę boli głowa. Mówi, że to zatoki, ale je nie wiem, czy to ma coś wspólnego z wielką, pulsującą wodą, która oni nazywają morzem albo Bałtykiem. Kiedyś, jak Pan wyszedł ze mną na podwórku w środku nocy, wiał zimny i silny wiatr (grał na szczeblach metalowej bramy), Pan powiedział, że to są nasze podwórkowe organy i że tak dmucha wiatr znad morza. Takie słowa słyszę z kolorowego, gadającego okienka. Na ten przykład: Szczęść Boże! Tu, Aneta Styczka. Przedstawię Państwu prognozę pogody. Będzie wiał silny watr od morza aż do Tatr… Dokładanie już nie pamiętam, ale ta Pani w tym pulsującym okienku coś podobnego gadała…
Po obiedzie moja Pani nagle powiedziała, że jest zmęczona, choć na taką nie wyglądała, i musi się położyć. Dziwnie się do Pana uśmiechała, a mnie poprosiła do dużego gabinetu Pana, który jest w lewym skrzydle domu. Dość długo tam sobie spokojnie leżałam i patrzyłam na książki Pana. Jest ich coraz więcej. Pan je ciągle skądś przywozi. Mówi, że z Kowala …
Już się robiło ciemno, gdy Pan przyszedł po mnie i zaprosił do kuchni i salonu. Pani była radosna, a twarz jej jaśniała młodością… Dziwne, przecież tyle czasu mnie nie widziała …
Haau, hau, hau … Zaszczekałam radośnie. Pani zaczęłam mnie głaskać po łebku i mówiła do mnie:
- Pysunia, ach, Pysunia! Ty jesteś najmądrzejsza i najpiękniejsza …
To ja się wtedy przestałam na nią dąsać. Podeszłam też do Pana i podstawiłam mu łepek do głaskania. Pan też był w dobrym humorze! Pogłaskał mnie i podał mi kawałek pysznej golonki do posmakowania. Lubię niedziele …

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz