Wybaczcie mi! Dzisiaj chyba zbyt wiele godzin spędziłem bardziej z komputerem
niż z naszymi psami, więc wyręczę się Homerem. Małgosia pojechała do pracy, a
ja pozostałem w Wilkowsku, by pracować w domu i zajmować się naszymi
zwierzakami i ptakami.
Pisałem posty do dwóch moich blogów. Czytałem książki naukowe. JAKIE? O tym
– potem! Odpowiadałem na zaczepki i prowokacje na FC, ale podczas każdej przerwy
od pracy umysłowej, w tym artystycznej, skrzętnie i ochoczo wypełniałem obowiązki
gospodarza. Powitałem gwizdaniem i ziarnem Pocztusia, który skądś przyleciał i
odpoczywał na dachu nad swoim gołębnikiem. Wypuszczałem na podwórku psy i ponownie
zamykałem je w ich pomieszczeniach. Aby sprawiedliwie je wszystkie traktować! Nakarmiłem
również kury, a przy okazji pożywił się istny „ deszczyk wróbelków”.
Dzisiaj wyręczę się przepięknymi strofami Homera. W październiku 2015 roku zaskoczyłem pewnego
młodzieńca, przygotowującego się do matury z języka polskiego w maju 2016,
pytaniem: czy Odyseusz miał psa? Szybko zaprzeczył. Jednak dzielny król miał psa w Itace! Pamiętacie,
jak się wabił? No właśnie! Argos! Przeczytajmy teraz wspólnie jeszcze raz
przepiękny fragment Odysei Homera.
Argos to pies Odyseusza, który
rozpoznał swojego pana po dwudziestu latach jego nieobecności, po czym
zakończył życie ze starości. Fragment o psiej wierności Argosa znajduje się w
XVII księdze Odysei:
„Kiedy taki rozhowor wiódł Odys z pastuchem,
Pies leżący tam blisko łeb podniósł, strzygł uchem.
Był to Argos, którego sam Odys wychował,
Lecz nie użył, gdyż wcześniej on był pożeglował
Pod Troję. Potem chłopcy go na polowanie
Brali w góry na kozy, zające i łanie.
Teraz leży wzgardzony, gdyż nie stało pana,
Na kupie, co spod mułów i krów wyrzucana
Zalega koło bramy; gnojem tym nawożą
Parobcy pola pańskie i pożytek mnożą.
Na nim to leżał Argos, jedzon przez robactwo.
Lecz skoro bliskość pana zwietrzyło biedactwo,
Pokiwało ogonem tuląc uszy obie,
Chciałoby się doczołgać, sił nie miało w sobie.
Uważał to Odysej i łzę uczuł w oku;
Otarł ją, by nie widział pastuch, co stał z boku.
„Dziwna rzecz, Eumajosie – Odys mu powiada –
Jak ten pies na barłogu pięknym jest nie lada!
Z tym kształtem czy i rączość łączył? Szedł na łowy?
Czy też to ot zwyczajny sobie pies stołowy,
Jakich dużo na dworcach trzymają panowie?”
Na to pastuch Eumajos te słowa odpowie:
„Ten pies to własność męża dawno już zgasłego.
Trzeba ci było widzieć kształt i rączość jego
Wtenczas, kiedy na Ilion Odys szedł z wyprawą!
Zdziwiłbyś się psa tego siłą i postawą.
Przed nim nie mógł zwierz żaden umknąć, tak był rączy:
Wpadłszy na trop, wciąż trzymał, niezrównany gończy.
Teraz zbiedniał: pan jego przepadł gdzieś daleko,
Więc mu źle pod niedbałych służebnic opieką.
Bo to tak z tą czeladzią – niech pan nie napędza,
Zaniedba obowiązku, rąk sobie oszczędza.
Zeus wszechmocny odziera człowieka z połowy
Cnej poczciwości, odkąd ten bierze okowy”.
To powiedziawszy, odszedł w głąb pysznych podwoi,
Do izby, kędy świetny tłum gachów się roi;
Tymczasem Argos w śmierci pogrążył się mroku,
Gdy ujrzał swego pana po dwudziestym roku.”
Pies leżący tam blisko łeb podniósł, strzygł uchem.
Był to Argos, którego sam Odys wychował,
Lecz nie użył, gdyż wcześniej on był pożeglował
Pod Troję. Potem chłopcy go na polowanie
Brali w góry na kozy, zające i łanie.
Teraz leży wzgardzony, gdyż nie stało pana,
Na kupie, co spod mułów i krów wyrzucana
Zalega koło bramy; gnojem tym nawożą
Parobcy pola pańskie i pożytek mnożą.
Na nim to leżał Argos, jedzon przez robactwo.
Lecz skoro bliskość pana zwietrzyło biedactwo,
Pokiwało ogonem tuląc uszy obie,
Chciałoby się doczołgać, sił nie miało w sobie.
Uważał to Odysej i łzę uczuł w oku;
Otarł ją, by nie widział pastuch, co stał z boku.
„Dziwna rzecz, Eumajosie – Odys mu powiada –
Jak ten pies na barłogu pięknym jest nie lada!
Z tym kształtem czy i rączość łączył? Szedł na łowy?
Czy też to ot zwyczajny sobie pies stołowy,
Jakich dużo na dworcach trzymają panowie?”
Na to pastuch Eumajos te słowa odpowie:
„Ten pies to własność męża dawno już zgasłego.
Trzeba ci było widzieć kształt i rączość jego
Wtenczas, kiedy na Ilion Odys szedł z wyprawą!
Zdziwiłbyś się psa tego siłą i postawą.
Przed nim nie mógł zwierz żaden umknąć, tak był rączy:
Wpadłszy na trop, wciąż trzymał, niezrównany gończy.
Teraz zbiedniał: pan jego przepadł gdzieś daleko,
Więc mu źle pod niedbałych służebnic opieką.
Bo to tak z tą czeladzią – niech pan nie napędza,
Zaniedba obowiązku, rąk sobie oszczędza.
Zeus wszechmocny odziera człowieka z połowy
Cnej poczciwości, odkąd ten bierze okowy”.
To powiedziawszy, odszedł w głąb pysznych podwoi,
Do izby, kędy świetny tłum gachów się roi;
Tymczasem Argos w śmierci pogrążył się mroku,
Gdy ujrzał swego pana po dwudziestym roku.”
Fragment Odysei cytuję za: http://polonista.w.interia.pl/homer/odyseja.html
Argos (zwany
także Argo) to pies Odysa, symbol
psiej wierności. Jak czytamy u Homera, był on ledwie szczeniakiem, gdy Odys
dwadzieścia lat wcześniej opuszczał dom. Pies czekał na swego pana przez cały
ten czas. Choć bohater był przebrany za żebraka, Argos poznał go, poruszył
ogonem i zastrzygł uszami, ale jego stare serce nie wytrzymało wzruszenia i
pies zakończył swoje życie. Przed śmiercią zdążył jednak zobaczyć pana.
Odyseuszowi serce się ścisnęło, gdy zrozumiał, jak wspaniałe i wierne
stworzenie stracił. Do dzisiaj Argos jest przedstawiany jako symbol psiej
wierności, ponieważ czekał na pana dwadzieścia lat (10 lat wojny i 10 lat
tułaczki). Dobranoc!
Nawet w zniewolonym ciele myśl jest wolna.
OdpowiedzUsuńTo prawda ...Tego obawiają się wszyscy tyranii i despoci ...
OdpowiedzUsuńOdyseja mocno skupia się na wierności. Sama wojna trojańska, kuszenie przez nimfy, tkanie Penelopy i Argos. Ciekawe. Trudno dziś zbaleźć w internecie myśl godną uwagi.
OdpowiedzUsuńPiękne
OdpowiedzUsuń