Ksiądz Stanisław Suchowolec (ur. 13 V 1958 – zm. 30 I 1989) – polski duchowny katolicki i kapelan białostockiej „Solidarności”.
Gdy 27 lat temu komunistyczne władze i ówczesna opozycja przygotowywały się
do Okrągłego Stołu, w Białymstoku w płomieniach stracił życie kapelan Solidarności
ks. Stanisław Suchowolec. Prawdopodobnie zabiła go tajna policja, ale sprawy
tej dotychczas nie udało się ostatecznie wyjaśnić. IPN jednak nie odpuszczał i
prowadził już kilka śledztw w sprawie śmierci duchownego.
Ksiądz Stanisław Suchowolec (foto)
Był uczniem i przyjacielem księdza Popiełuszki. Na kilka dni
przed rozpoczęciem obrad Okrągłego Stołu zginął w niewyjaśnionych
do dziś okolicznościach… Śledztwo nie przyniosło także odpowiedzi
na pytanie, kto i dlaczego oblał cuchnącą substancją ubranie księdza
(w tym sutannę) oraz krzyż znajdujący się w mieszkaniu. Nie
ustalono nawet składu ani nazwy owej substancji. Niewyjaśnioną tajemnicą
pozostaje zachowanie dobermana. Nikę znaleziono martwą. To rasa
charakteryzująca się czujnością, odwagą, inteligencją, wrodzoną ciętością
i doskonałym węchem. Jak to możliwe, że młody, czujny
i w pełni sił doberman nie objął właściwym mu zwierzęcym instynktem
zagrożenia pożarowego w niewielkim mieszkaniu?
Ogień, jak wiadomo,
należy do szczególnych bodźców wywołujących instynktowne reakcje właściwe każdemu
zwierzęciu, nie tylko psom. Tym bardziej zastanawiające jest,
że w miejscu znalezienia ciała księdza miał miejsce postępujący
z każdą chwilą wzrost temperatury, sięgający nawet kilkuset stopni
Celsjusza.
Ksiądz Stanisław Suchowolec (foto kolor)
Ksiądz Stanisław Suchowolec urodził się 13 maja 1958 roku w Białymstoku. Jedynak. Z domu rodzinnego wyniósł głęboką wiarę i patriotyzm. Ojciec – Marian Suchowolec, ranny we wrześniu 1939 roku, żołnierz Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Matka – Bronisława, w wieku 15 lat wywieziona na roboty przymusowe do Niemiec. Staszek był bardzo oczytany, zwłaszcza w literaturze historycznej. jak wspomina Anna Radziwon, koleżanka szkolna z podstawówki, w siódmej czy ósmej klasie potrafił na lekcji historii głośno zapytać: „A czy będziemy mówić o Katyniu?”. W tamtych latach było to w Białymstoku szokujące, a uczeń gotów takie pytanie postawić musiał być odważny.
30 stycznia 1989 ciało
zamordowanego wikarego odnaleziono w jego mieszkaniu na plebanii. Sekcja zwłok
wykazała, że zgon nastąpił pomiędzy 2 a 4 w nocy, na skutek zatrucia tlenkiem
węgla, spowodowanego pożarem niesprawnego pieca. Prokuratura uznała, że pies
księdza również zatruł się czadem. Dochodzenie zakończyło się po kilku
miesiącach umorzeniem z powodu braku znamion wskazujących na udział osób
trzecich w zainicjowaniu pożaru.
W 1992 rozpoczęto w
tej sprawie nowe śledztwo. Gospodyni parafii na Dojlidach zeznała, że w nocy z
29/30 stycznia 1989 widziała na plebanii 3 nieznane osoby: dwóch mężczyzn i
kobietę. Słyszała ich przyciszone szepty i rozmowy. Około północy jako ostatnia
widziała księdza żywego. Z ekspertyzy przeprowadzonej przez biegłych sądowych
wynika, że w drewnianej podłodze wybito dziurę, przez którą od strony piwnicy
wlano łatwopalną substancję. Jeden ze strażaków w śledztwie zeznał, że w
lewym dolnym rogu szyby okiennej widać było dziurę powstałą wskutek uderzenia
ciężkim przedmiotem. Biegli weterynarze, zapoznając się ze zdjęciami z
miejsca zbrodni, zauważyli, że z pyska psa ciekła krew. Ich zdaniem oznaczało
to, że zwierzę zostało otrute lub zabite w inny sposób. Białostocka prokuratura
ogłosiła we wrześniu 1992, że przyczyną pożaru w mieszkaniu, a w konsekwencji
powodem śmierci księdza Stanisława Suchowolca, było podpalenie. W sierpniu 1993
roku z powodu nieustalenia sprawców postępowanie umorzono. 30 stycznia 2006 prokuratorzy z
lubelskiego Instytutu Pamięci Narodowej oświadczyli, że, ich zdaniem, ponad
wszelką wątpliwość ksiądz Stanisław Suchowolec został zamordowany wskutek działania Służby Bezpieczeństwa. Obecnie toczy się kolejne śledztwo w sprawie
śmierci księdza.
Ksiądz Stanisław Suchowolec (foto)
Oto fragment poruszającego artykułu
Zbigniewa Branacha: Było po czwartej rano, kiedy bezpośrednio
sąsiadujący z Księdzem Stanisławem, ks. Edward obudził się z bólem głowy. Próba
włączenia nocnej lampki nie powiodła się.
Zapalił więc świecę i ruszył na korytarz.
Po chwili spotkał tam gospodynię panią Danutę. Oboje czują swąd spalenizny,
budzą wikarego i razem podchodzą do drzwi mieszkania ks. Stanisława. Nikt nie
odpowiada na pukanie, drzwi są zamknięte. Nie słychać również szczekania psa.
Ksiądz Edward podejmuje decyzję – wyważają drzwi. Wchodzą do mieszkania. Tu
również nie ma prądu. Latarka daje niedużo światła, ale wystarczy żeby dostrzegli
sadzę na meblach i dalej, leżącego na podłodze sypialni Kapłana. Twarz i dłonie
leżącego są czarne od sadzy. Ksiądz nie daje znaków życia. Obok zwłok Kapłana
leżał Nika, tresowany doberman, przyjaciel i obrońca. Po chwili nadjeżdża
karetka pogotowia, wezwana wcześniej. Lekarz potwierdza zgon. Tak oto dopełnił
swego żywota na ziemi kapelan białostockiej „Solidarności”, ostatnia ofiara systemu
socjalistycznej Polski, niezłomny kapłan ks. Stanisław Suchowolec. Dziś właśnie
mijają 23 lata od tamtej nocy. Mamy już inną, niby – wolną Polskę, ale
tajemnica mordu na Księdzu Suchowolcu dalej zostaje nieodkryta. W sypialni ks.
Stanisława Suchowolca jakaś nieznana ręka rozlała substancję nieznaną polskiej
kryminologii, co spowodowało, że wytworzyła się tam temperatura ponad 300
stopni i nie wybuchł pożar. Taka specjalna substancja do mordowania ludzi,
osobliwie księży. Pojawia się pytanie – kto w 1989 r. mógł mieć dostęp do
takiej substancji?
Kolejne prokuratury, kolejni prokuratorzy.
W trakcie śledztwa minister spraw wewnętrznych nie pozwolił ujawnić agentury.
Skutkowało to brakiem możliwości skonfrontowania zeznań tajnych
współpracowników z otoczenia księdza z zeznaniami przesłuchanych
funkcjonariuszy bezpieki. Kolejne zaskarżenia, odwołania, wreszcie odpowiedź –
akta dotyczące ks. Suchowolca zostały zniszczone w 1989 roku. Na dzień
dzisiejszy sprawę bada IPN.
W ten rocznicowy dzień pomódlmy się do Dobrego
Boga, aby prawda i tym razem zwyciężyła i Polska odrodziła się na nowo, bez
kłamstw osłaniających zbrodnie i zbrodniarzy, którzy mordując Niezłomnych
Kapłanów mieli nadzieję na śmierć narodowego sumienia. Ty, który czytasz ten
tekst, jesteś dowodem na to, że nadzieje morderców się nie ziściły!
Fragment tekstu na podstawie artykułu Zbigniewa Branacha "Nasz Dziennik", nr 41 (2754) 17-18 lutego 2007 r.
Fragment tekstu na podstawie artykułu Zbigniewa Branacha "Nasz Dziennik", nr 41 (2754) 17-18 lutego 2007 r.
Zabójstwo czy przypadkowa śmierć? Jeszcze
po północy księdza Stanisława Suchowola widziano na spacerze z psem.
Nad ranem 30 stycznia 1989 r. znaleziono jego ciało. Ustalono,
że zmarł od zatrucia tlenkiem węgla. Był orędownikiem
"Solidarności", odprawiał msze w intencji ojczyzny. Czy bał się
śmierci? Chyba tak. Dla obrony, kupił sobie psa. Nie przypuszczał
pewnie, że zwierzę stanie się jedynym świadkiem jego śmierci. "Ks.
Suchowolec mógł nie umrzeć przypadkiem" – pisze
w 1990 r. "Wprost" w reportażu "Sobowtór Jerzego
Popiełuszki".
Czy ktoś z Państwa ma możliwość
zdobycia zdęcia lub informacji o zdjęciach księdza Stanisława Suchowolca z jego
psem dobermanem Niką?
a to nie jest tak, że to nie był pożar, tylko czad? Dlatego pies nie zareagował, tylko zaczadział tak samo jak ksiądz.
OdpowiedzUsuń