5 stycznia 2016

Psie żywoty Borysa, Pysi i Sabiny



NOTKA MAŁGOSI:

       Kiedy patrzę na psy, myślę sobie: Pan Bóg jest Doskonały. Moja Mama twierdzi, że zgłupiałam na ich punkcie po zaginięciu Dory. Przecież nikt nie planuje takiej sfory, a jednak nie dawało mi to spokoju. Dora miała wtedy miała wtedy półtora roku i srebrny łańcuszek na szyi. Został tylko pusty boks i otwarta furtka jak jej historia. Szukałam wszędzie. Plakaty, ogłoszenia, a nawet na Policji byłam. Nie było możliwe przejście do porządku dziennego. Podobno gdzieś ją widziano, ale nikomu nie dała się złapać.

        W tę historię wplótł się Borys, adoptowany w tydzień po zaginięciu Dory. I tak sobie myślę: Psy ukształtowane przez los, skrzywdzone, nadal mają krystaliczną ufność w człowieka, mimo traumatycznych przeżyć. Borysa znaleziono pod mostem na Bulwarach we Włocławku z wrośniętym łańcuchem w szyję. Wniesiony na rękach do samochodu, ratowany kroplówkami w schronisku, dostał przydomek „Mały”. To wspaniały pies, ale ma fobię – nie pozwoli zamykać się w ciemnych pomieszczeniach. Długo przyzwyczajałam go do boksu, bo za pierwszym razem, chcąc go tam wprowadzić, zobaczyłam jego wielkie zęby. Zawarczał i odskoczył. Po wizycie Pani Treserki długo i cierpliwie przyuczaliśmy go. Teraz nie ma problemu, wchodzi do boksu.  Chodzi na smyczy, jeździ samochodem.

Pysia trafiła do schroniska zupełnie niepotrzebnie. Po śmierci właścicieli oddano ją. Dobrze ułożony pies domowy: mądry, wierny i przywiązany. Musiał stoczyć niezła batalię o życie i przetrwanie wśród innych psów. Nie zapominajmy, że zwierzęta potrafią być okrutne. Pysia ma wile; blizn na ciele. Chodziła skudlona, ale wiedziała, do kogo ma się zwrócić. Poprosiła Panią Agatę (Agata Rakocza-Grzybowska) i po wizycie u fryzjera trafiła do nas. To mój najwierniejszy psi przyjaciel. 


Sabina (Seba) biegała okrutnie przestraszona, w okolicach Kłóbki. Nie pozwoliła podejść nikomu do siebie, nie dała się dotknąć, ale jakoś ją złapali. Trafiła do Mariusza. DT (Dom Tymczasowy), było lepiej, ale zakrztusiła się kością. Potem operacja, czekanie. Pani Celina mówi: „Boże, ja tak się martwiłam o tę Sabinę, że cała noc spać nie mogłam”.
 Wybrałam Sebę, bo wyglądała na łobuza. Lubię takie zadziory, lubię wyzwania. I słusznie! Sebi przyprowadziła nas do nowego siedliska, w którym i my, i nasze psy jesteśmy bardzo szczęśliwi. I tak miało być.


                Co wam jeszcze powiem na koniec śmiesznego: Zostaliśmy kiedyś zaproszeni do oratorium (do kościoła w Parafii Rzymskokatolickiej pw. Ducha Świętego we Włocławku). Poszliśmy. Dzieciaki Borysem zachwycone! Zaczęła się gra piłkę. Zbyt wielki przypływ emocji spowodował nagły zwrot wydarzeń. Borys nasrał na środku świetlicy w oratorium. Dzieciaki uciekły, okrutnie śmierdziało. Wzięłam się do sprzątania, Ania mi pomagała. Było to w podziemiach kościoła. Mówię:
- Borysku! Przecież nie wypada robić kupy przy kościele.
A Borys na to:
- Łuuff!
I pogalopował przed siebie. 






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz