16 stycznia 2016

Gołąb Pocztuś królem wróbli (bajka nam współczesna)


Dawno, dawno temu, za siedmioma górami, za siedmioma rzekami, STOP, a może nie tak dawno…, a może gdzieś niedaleko, bo na pograniczu Kujaw i Wielkopolski; żyli sobie ……. i ……….. . niektórzy opowiadają po wioskach, z byli to: Dobra Wróżka z Kujaw i tajemniczy Mag z Borów Tucholskich, który był Przewodnikiem tego Stada, a jego zastępcą okazał się dog Borys.
Otóż, On i Ona, jak to się mówi, codziennie, bo od świtu do świtu zajmowali się ośmioma psami, siedmioma kurami, dwoma kotami (w innym miejscu) i jednym gołębiem. Gdy po raz pierwszy go zobaczyli, młodzieniec z siedliska Patryk powiedział, że tylko on został, bo innych mieszkańców gołębnika wytropił kujawski jastrząb i zginęły w jego szponach i dziobie.
Nastały mrozy i gołąb rzadko wylatywał z gołębnika. Mag wchodził na drabinę i po cichu, aby go nie wypłoszyć, podawał mu ziarna pszenicy i wodę. Jak tylko robiło się cieplej, głowa Pocztusia pokazywała się w wąskim otworze wejściowym, prowadzącym do wnętrza jego schronienia.


Dzisiaj koło południa samotny gołąb bardzo zadziwił Maga. Na podwórku akurat biegały dwie „owieczki”; chodziły sobie po prawej stronie podwórka, a Mag zrobił sobie przerwę, by nieco odpocząć od pisania na komputerze w swoim gabineciku, by pomyć naczynia i napić się herbaty. Takim zwyczajnymi czynnościami muszą się zajmować nawet magowie, szamani, wróżbici czy prorocy. Otóż, Mag  zobaczył wówczas tego gołębia i było to coś niezwykłego. Puszysty ptak szedł dumnie w kierunku stodoły, a wkoło niego biegła czereda wróbli, otaczały go z boków i z tyłu, ale żaden nie wychodził przed niego. Wyglądał jak król ze swoją świtą czy strażą przyboczną.
Mag pomyślał sobie, jedząc płatki kukurydziane na mleku, że wszyscy tęsknimy za radosnym świergotem wróbli w na parapetach domów i na placach miejskich czy na wiejskich podwórkach. Brakuje nam ich uroczych „piaskowych kąpieli”, bo są ptasimi czyścioszkami, które nawet sprzątają po swoich młodych. Jak Mag przyjeżdża samochodem do siedliska, to witają go dzióbkami. Piękne i szare, rozedrgane piórkami i skaczące po lodzie na cienkich nóżkach.
Mag czuwał patrząc przez okno na wróble i gołębia.  Wiedział, że „owieczki” go zobaczą i ruszą w jego kierunku. Była to tylko kwestia czasu.  Po kilku minutach Pusia zaczęła biec w kierunku chodzącego po lodzie pięknego gołębia, a za nią już czaił się Pompon. Mag stuknął palcem w szybę i przywołał psy, a one posłusznie wróciły na schody przed domem. To są bardzo dobrze wychowane psiaki. Grzeczne i sympatyczne. Postanowił je przymknąć, żeby Pocztuś spokojnie się pożywił. Tak się też stało. On wcale nie zamierzał wzlatywać. Chodził sobie po podwórku. Przemieszczał się między szczeblami położonej na ziemi drabiny. Ten widok radował Maga, czekającego z utęsknieniem na powrót do siedliska Dobrej Wróżka z Kujaw.

 

Post scriptum: BAJKĘ tę wymyśliłem i zapisałem wczoraj (piątek, 15 stycznia Anno Domini 2016), a dzisiaj musiałem pojechać do stolicy Kujaw, czyli przesławnego kiedyś „czerwonego”, a teraz „różowego” Włocławka, by wypełnić obowiązki nauczyciela w liceum ogólnokształcącym dla dorosłych. Po powrocie, zaraz po obiedzie, czekała na mnie Cudowna Niespodzianka, ale o tym cicho za – Wasz pisarz gminny (Chodecz) i powiatowy (powiat ziemski włocławski) – Mirosław Antoni Glazik (M.A.G.)


 


1 komentarz: