Przyznaję się.
Ostro wczoraj pracowałem w siedlisku. Małgosia rano wyjechała załatwiać swoje i
nasze sprawy, a ja zajmowałem się gospodarstwem i pisaniem. Od 8:30 do 14:30 –
na przemian pisanie i gospodarowanie. To jest to!
Wychodziłem na podwórku nakarmić zwierzęta i powymieniać im wodę oraz pobawić się z nimi, a potem kartka i długopis, a raczej stukanie w klawiaturę komputera, przeglądanie fotografii i powstawały nowe notki, wiersze i opowieści. Praca intensywna do bólu pleców i pieczenia oczu, potem wyjście na mróz do piesków, kur i czeredy wróbli radośnie pląsający w stodole i kurniku, bo tam znajdują ziarna pszenicy i okruchy zeschniętego chleba. Praca artystyczna oraz gospodarowanie i czekanie na Jej powrót …
Wychodziłem na podwórku nakarmić zwierzęta i powymieniać im wodę oraz pobawić się z nimi, a potem kartka i długopis, a raczej stukanie w klawiaturę komputera, przeglądanie fotografii i powstawały nowe notki, wiersze i opowieści. Praca intensywna do bólu pleców i pieczenia oczu, potem wyjście na mróz do piesków, kur i czeredy wróbli radośnie pląsający w stodole i kurniku, bo tam znajdują ziarna pszenicy i okruchy zeschniętego chleba. Praca artystyczna oraz gospodarowanie i czekanie na Jej powrót …
Potem wspólny posiłek
i wyjazd do Przedcza po zamówione pożywienie, bo rano dziewczęta ze sklepu w Przedczu
zadzwoniły do Małgosi, że mają dla naszych psiaków zamówione skwarki. Żeby zdążyć
przed zamknięciem sklepu mięsnego, musieliśmy wyruszyć zaraz po obiedzie. Dojechaliśmy
do głównej drogi Chodecz – Przedecz. Podziwialiśmy przepiękny krajobraz pogranicza
Kujaw i Wielkopolski. Prosto w oczy świeciło nam wielkie słońce. Było mroźnie i
wietrznie. Ślisko tylko nad drogach bocznych. Trzeba było uważać na pojazdy nadjeżdżające
z naprzeciwka. W pewnym momencie zobaczyliśmy niebezpiecznie blisko nieoświetloną
przyczepę ciągnika. Trzeba było uważać, bo słońce oślepiało...
Poczyniliśmy
zakupy i wracamy do Wilkowiska bliższą i krótszą droga, a na dodatek jeszcze bardziej
malowniczą. W Przedczu byliśmy kilkanaście
minut, ale to wystarczyło, aby na niebie zamiast wielkiego słońca pojawił się
ogromny księżyc. To niesamowicie szybkie przejście jeszcze w ciągu dnia z fazy Słońca
w fazę Księżyca.
Gdy wróciliśmy
do siedliska, zobaczyłem gołębia Pocztusia, stojącego w otworze wejściowym do kurnika.
Zdziwiłem się, ale też ucieszyłem się, bo tam przecież mógł się najeść i napić
w dobrym towarzystwie pięknego koguta i sześciu kur. Nagle poderwał się i krótkim,
niewysokim lotem nad podwórkiem przemieścił się do gołębnika. Wtedy zrozumiałem,
o co mu chodziło. Na drzewie, za murem, po drugiej stronie podwórka, naprzeciwko gołębnika
siedział jastrząb, który zaskrzeczał, momentalnie opuścił gałąź i przeleciał koło gołębnika w kierunku
łąk. O rany! Pocztuś był w niebezpieczeństwie!
Opowiedziałem o tym Małgosi, który w tym czasie już przygotowywała karmę dla naszych psiaków. Ten gołąb nie ocalał przypadkiem jako jedyny z licznego, jeszcze przed naszym przybyciem, stada. Jest mądry i sprytny. Jastrząb czatował na niego, a on sobie siedział w kurniku, a jak nas zobaczył uznał, że trzeba wrócić do gołębnika. Gdybym w tym czasie nie wszedł na podwórku, to pewnie nastąpiłby atak jastrzębia na gołębia. Trochę popsułem polowanie temu drapieżnikowi. No i dobrze!
Opowiedziałem o tym Małgosi, który w tym czasie już przygotowywała karmę dla naszych psiaków. Ten gołąb nie ocalał przypadkiem jako jedyny z licznego, jeszcze przed naszym przybyciem, stada. Jest mądry i sprytny. Jastrząb czatował na niego, a on sobie siedział w kurniku, a jak nas zobaczył uznał, że trzeba wrócić do gołębnika. Gdybym w tym czasie nie wszedł na podwórku, to pewnie nastąpiłby atak jastrzębia na gołębia. Trochę popsułem polowanie temu drapieżnikowi. No i dobrze!
Słońce i
księżyc na niebie a jastrząb w siedlisku ….
Panie Mirosławie, czytam Pana bloga od samego początku i zauważyłem, że brakuje jednej kury w inwentarzu (było 7 a jest 6). Czyżby to nie była pierwsza wizyta jastrzębia?
OdpowiedzUsuńProszę Pana, na razie ilość kur nie zmieniła się. Poszedłem do kurnika i przeliczyłem. Jest sześć kur i kogut. Dziękuję za uważne czytanie bloga i to od początku. Zaraz przejrzę notki I TO SKORYGUJĘ. Pozdrawiam serdecznie Mirosław Antoni Glazik (M.A.G.)
UsuńMiło się czyta pańskie notki! My też mamy kury i u nas czasem gołębie, a czasem papugi siedzą na płocie przy kurniku i czekają aż sypniemy kurom ziarna! Na szczęście jedynym drapieżnikiem w pobliżu jest nasz kot Czarek, dla którego polowanie jest za dużym wysiłkiem, bo on wie, że co wieczór też dostanie pełną miskę karmy :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za te miłe słowa.Mnie też się bardzo podoba Pani blog. Od pierwszej lektury. To się bardzo dobrze czyta i miło jest dostrzec ważne też dla mnie wartości i nastroje...
Usuń