Mimo wczorajszej wizyty u sympatycznych wujostwa
Małgosi (ciocia Grażyna i wujek Władek), gdzie był czas i na rozmowę (z
udziałem ich Syna Krzysia) o poważnych sprawach, i na wesołe biesiadowanie,
wstałem tylko godzinę później niż zazwyczaj. Noc Sylwestrową spędziliśmy w domu
we dwoje, bo wszystkie nasze psy trzeba było chronić przed odgłosami
wybuchających petard i fajerwerków. Zwłaszcza Borys nie lubi tego typu
dźwięków. Wzięliśmy go do domu. Wszystkie psy na ten czas przed północą i po
niej umieściliśmy w ich stałych pomieszczeniach, by czuły się bezpieczne.
Wszystkie były niespokojne i sygnalizowały to szczekaniem i ruchami ciał. Jak
się wokół siedliska wyciszyło, to na nocny dyżur wypuściliśmy „białe”, czyli
owczarki górskie: Pompona i Pusię.
Ranek był mroźny i wietrzny. Psiaki wypoczęte, być
może dlatego trzy z nich, które były na podwórku, zaczęły się zachowywać wobec
siebie agresywnie (Borys, Zoja i Sabina), więc zostawiłem wiadra z węglem na
podwórku i wyszedłem z tymi trzema psiakami na spacer. Na początku trzymały się
mnie i nie oddalały się. Było zimno i wiał północny, dotkliwy wiatr, więc nie
przedłużałem tego wypadu na łąki, tylko szybko powracaliśmy do siedliska. Borys
został nieco w tyle, a Zoja i Sabina wbiegły na podwórko. Już myślałem, że nie
będzie problemu z ich przymknięciem w przestrzeni ogrodzonej. Jednak, kiedy
próbowałem zamknąć bramę za powracającym Borysem, ten nagle zawrócił, więc
wykorzystała ten moment Sabina, by ponownie wybiec na pole i nie chciała
powrócić. Biegała szybko po polach i udała się nawet za szosę, przebiegającą
przed domem, na szczęście nie przejeżdżał żaden samochód i na moje zawołanie
zareagowała szybkim powrotem, podbiegając do rozsuniętej bramy. Gdy już się
cieszyłem, że będę mógł ją zamknąć, „Sebi” znowu się wymknęła. To wielka,
poranna i noworoczna niesubordynacja „Królowej Żwiru”. Było mi zimno. Palce w
roboczych rękawicach mi zmarzły do bólu. Zdenerwowałem się, bo nie reagowała na
mój gwizd i wolanie. Wziąłem wiadra z opałem i wniosłem je do kotłowni. Gdy
powróciłem, zobaczyłem wbiegającą na podwórze zdyszaną Sabinę. Zamknąłem ją w
jej „apartamencie”. Otworzyłem kurnik, wsypałem kurom ziarno i zagwizdałem na
gołębia Pocztusia, który wyleciał z gołębnika i dołączył do jedzącego ziarna
pszenicy stada kur. Oczywiście, pojawiły się od razu wróble. Codzienne, poranne
obowiązki gospodarza i palacza zajmują mi mniej więcej godzinę. Spacer z psami,
jeśli są dwa wyjścia za bramę, to mniej więcej 40 minut. Do tego trzeba dodać
poranną zabawę na podwórzu z psiakami - to mniej więcej 20 minut. Zwłaszcza
Borys, Elza i Pysia oraz owczarki górskie: Pompon i Pusia na to, oczekują z
radością. Polubiłem kilkakrotne w ciągu dnia wyciąganie kilkanaście wiader wody
ze studni, by dać pić psiakom i ptakom. Zima jednak nadeszła, chociaż nie ma na
razie śniegu. To zmusza nas do szczególnej opieki nad naszymi zwierzakami i
ptactwem. Trzeba też dostosować sposób karmienia do zimowych warunków. Woda
zamarza, więc należy ją częściej wymieniać i to codziennie czynię. Psy
odwdzięczają nam się pełnymi wierności spojrzeniami i zachowaniami. Lubimy z
nimi przebywać i się nimi zajmować.
Małgosia i sfora w Nowym Wilkowisku.
Foto: Mirosław Antoni Glazik
(M.A.G.)
Sabina i Borys w Nowym Wilkowisku.
Foto: Mirosław Antoni Glazik
(M.A.G.)
Wpłaty
Ideą strony
jest bezpłatny dostęp do wszystkich zamieszczanych na blogu tekstów, zdjęć i
filmów. Nie planuję żadnych ograniczeń dostępu ani żadnych opłat. Za
prowadzenie tego bloga od stycznia 2015 roku nie otrzymuję żadnego
wynagrodzenia.
Drodzy Czytelnicy! Jeśli chcielibyście dobrowolnie wesprzeć nasze psy i koty oraz nasze
pisanie o nich oraz pomóc w kontynuacji i rozwoju strony – proszę o wpłaty na podane poniżej
konta bankowe:
21 2490 0005 0000 4000 1959 6961 (ALIOR BANK)
lub przekaz pocztowy na podany niżej adres:
Mirosław
Antoni Glazik
ul. Kościuszki
1a/3
87 820 Kowal
woj.
kujawsko-pomorskie
tel.
886 181 987
e-mail:
mirglazik@wp.pl
Dziękuję za
Wasze życzliwe wsparcie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz